Szóstka za gender
Treść
Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik
W jednej ze szkół w Bełchatowie nauczyciele przekupują chłopców obietnicą wyższej oceny, aby odgrywali dziewczęce role i całowali koleżanki. Maluchy reagują płaczem
Do takiej sytuacji doszło w Szkole Podstawowej nr 8 w Bełchatowie. Wychowawczyni i nauczycielka języka polskiego jednej z czwartych klas przeprowadziła zajęcia tzw. techniką dramy; poleciła chłopcom, by przyjęli rolę dziewczynek i prowadzili ze sobą dialog na temat lalek Barbie. Inspiracją był fragment książki „Dynastia Miziołków” autorstwa Joanny Olech, cytowany przez podręcznik do języka polskiego „Słowa na start!”. W tym fragmencie czteroletnie dziewczynki rozmawiają właśnie na temat lalek Barbie. Zadanie, jakie otrzymali chłopcy, polegało na inscenizacji tej rozmowy. A propos – wystarczy zresztą krótki rzut okiem na streszczenie książki dostępne w internecie, by stwierdzić, że „Dynastia Miziołków”, którą tak chętnie niektórzy nauczyciele się inspirują, niesie ze sobą treści nie tylko genderowe. Oto matka tytułowego bohatera to zakupocholiczka, uprawiająca medytacje obrończyni wielorybów, jej najlepszą przyjaciółką jest wróżka. Siostra chłopca klnie natomiast jak szewc, pluje na odległość i donosi.
Za zaangażowanie się w role dziewcząt chłopcy dostali obietnicę otrzymania najwyższej oceny, czyli szóstki. To nie wszystko. Jeden z chłopców miał wcielić się w rolę matki – został tym samym przymuszony do pocałowania jednej z dziewczynek grającej rolę córki. Wszystko odbywało się na oczach kolegów i koleżanek. Chłopiec nie wytrzymał napięcia i rozpłakał się.
Brutalnym eksperymentowaniem na dzieciach zszokowani są rodzice. Ich zdaniem, nauczycielka zafundowała uczniom swoistą schizofrenię, ingerując w delikatną, podatną na zranienia sferę ich płciowości, wykazała się też zupełnym brakiem kompetencji, zaniżała poziom nauczania, wprowadzając treści typowe dla kilkulatków, a nie dziesięciolatków.
Uczniowie w czwartej klasie są jeszcze w okresie tzw. uśpienia seksualnego. Przymuszanie, a nawet propozycja tego typu zajęć jest groźna, jest próbą zmiany przyjętych w naszym społeczeństwie ról męskości i kobiecości. Zadaniem szkoły jest wspieranie wychowawczej roli rodziny, a nie dezintegrowanie. Stanowią o tym przepisy ustawy o systemie oświaty – podnoszą rodzice.
– Zgodnie z polskim prawem oświatowym szkoła pełni funkcję pomocniczą dla rodziców. To rodzice zgodnie z Konstytucją są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci – dodaje Magdalena Czarnik z inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci. Stowarzyszenie udzielające wsparcia rodzicom w sytuacjach podejmowania przez nauczycieli działań sprzecznych z prawami rodziców, w tym również, gdy tzw. seksedukatorzy wchodzą do szkół, postanowiło wesprzeć rodziców z bełchatowskiej ósemki.
Zwłaszcza że – jak wynika z relacji rodziców – z ich strony zawiodły próby interwencji wobec nauczycielki. Sprawę dramy rodzice dzieci podnieśli na jednym z zebrań. Bez skutku.
– Nauczycielka nie tylko zignorowała nasze argumenty, ale zapowiedziała, że tego typu zajęcia będą kontynuowane np. w inscenizacji bajki o Kopciuszku, w której rolę tytułową będzie odgrywał chłopiec. Próbowała się tłumaczyć, że zamiana ról jest pewnego rodzaju zabawą, aktorstwem. Jednym słowem, chciała sobie zjednać tym rodziców – relacjonuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Lidia Kuliberda, mama Dawida.
Jak reagują rodzice? – Zaprotestowałam. Powiedziałam, że nie godzę się na to, by moje dziecko brało w tym udział, bo wiem, jakie niesie to za sobą konsekwencje na przyszłość. Wiem też, że tego typu zajęcia związane z zamianą ról żeńskich i męskich były prowadzone w innych klasach – zaznacza Lidia Kuliberda.
– W rozmowie ze mną nauczycielka próbowała mnie przekonać, że pewnych tematów nie da się uniknąć, że tego typu zajęcia będą prowadzone jeszcze w klasie piątej i szóstej. Tłumaczyła, że taki jest program. Poszłam z tym do pani dyrektor, która próbowała mnie przekonać, że takie zajęcia to nic złego. Odpowiedziałam jej, że będę trzymać rękę na pulsie – dodaje matka Dawida.
Zdaniem rodziców, postawa nauczycielki nie tylko nie uwzględnia praw i godności dzieci, ale także ich rodziców. Pogarda wobec rodziców i ich podstawowych praw jako pierwszych wychowawców dziecka jest naruszeniem art. 48 Konstytucji RP – podnoszą rodzice. I nie wykluczają zaalarmowania o całej sytuacji Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Pomimo licznych prób nie udało się nam skontaktować ani z dyrektor szkoły, ani z samą nauczycielką. Najpierw w sekretariacie placówki poinformowano nas, że rozmowa z dyrekcją będzie możliwa jeszcze tego samego dnia. Później okazało się, że jednak nie jest to możliwe i mamy dzwonić następnego dnia, wtedy będzie możliwa rozmowa z nauczycielką. Ostatecznie okazało się jednak, że kobiety w szkole nie ma, bo jest na zwolnieniu lekarskim. A dyrektor szkoły – na urlopie uzupełniającym; obydwie będą nieobecne przez co najmniej tydzień.
Zdaniem Agnieszki Jackowskiej, nauczyciela pedagoga, sytuacja bełchatowskiej podstawówki to przykład ideologizacji szkoły „tylnymi drzwiami”.
– Dlatego jako rodzice powinniśmy zachować wielką czujność, jeśli chodzi o nauczanie naszych dzieci na różnym szczeblu edukacyjnym. Mamy bowiem do czynienia ze zjawiskiem wprowadzania problematyki tożsamości tzw. płci kulturowej, gender tylnymi drzwiami. Odbywa się to poza wiedzą rodziców, których nie informuje się o tym, jakie treści dzieciom będą przekazywane podczas zajęć. Przykładów na to jest coraz więcej, ideologię gender, a także jej wizję rzeczywistości, treści demoralizujące, infantylne wprowadza się nawet do szkół, które przedstawiają się jako te o wyższym poziomie nauczania. Takie standardy promowane są także w ramach szkoleń, warsztatów dla nauczycieli i wychowawców. Kształci się tak nowych propagatorów tej ideologii. A pamiętajmy, że celem edukacji genderowej jest w gruncie rzeczy seksualizacja dzieci i młodzieży. Dlatego rodzice muszą szczególnie zwracać uwagę na to, jakie treści serwuje się ich dzieciom w szkołach – ocenia nasza rozmówczyni.
Anna AmbroziakNasz Dziennik, 5 grudnia 2014
Autor: mj