Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Testament braci Taraszkiewiczów

Treść

"Bojówka moja składająca się z komendanta... 'Jastrzębia', członków... 'Visa', 'Grota', 'Krogulca', 'Brodacza', 'Lwa', 'Sępa', 'Lecha' wkroczyła na teren powiatu włodawskiego, radzyńskiego, bialskiego, parczewskiego i chełmskiego na początku maja 1945 r. i wykonała kilkanaście brawurowych akcji dywersanckich i konieczno-samoobronnych, z których kilka chcę utrwalić na papierze, by nasza bojówka teraz konspiracyjna, miała kiedyś po ogólnym zwycięstwie naszej organizacji malutką cząstkę na chlubnej karcie z walk partyzancko-niepodległościowych" - takim zapisem z 25 września 1945 r. Edward Taraszkiewicz "Grot", "Żelazny" rozpoczyna kronikę oddziału należącego do lubelskich struktur podziemia poakowskiego WiN, dowodzonego do czerwca 1945 r. przez Tadeusza Bychawskiego "Sępa", do stycznia 1947 r. przez Leona Taraszkiewicza "Jastrzębia" i do października 1951 r. przez niego samego. Wszyscy komendanci oddziału, podobnie jak większość jego żołnierzy, zginęli od kul bezpieki. Ich walka i śmierć w sposób istotny spowolniły proces sowietyzacji wschodnich terenów kraju.

Bracia Taraszkiewiczowie, tak jak większość członków podziemia niepodległościowego po 1944 r., nie szukali w walce z komunistami przygód czy mocnych wrażeń. Mieli dość wojny, byli młodzi, chcieli żyć, kochać, zakładać rodziny. Komuniści nie dali im na to szansy. Najpierw zepchnęli na margines życia społecznego, do tzw. lasu, a potem metodycznie mordowali, starannie zacierając ślady. Przez dziesięciolecia peerelowska propaganda zakłamywała historię pierwszych powojennych lat, przekonując, że to komuniści, walcząc z "reakcyjnymi bandami", reprezentowali polski Naród, a bracia Taraszkiewiczowie należeli do najgorszej kategorii jego wrogów - zdrajców kolaborujących z Niemcami. Było dokładnie na odwrót.

Po latach zapomnienia
Po latach niesławy oraz zapomnienia powoli i z oporami prawda o rzeczywistych bohaterach walki zbrojnej o niepodległość Polski po zakończeniu II wojny światowej zaczyna jak przysłowiowa "oliwa sprawiedliwa" wypływać na powierzchnię i trafiać do naszej narodowej świadomości. Jeszcze raz okazało się, że nie ma zbrodni doskonałej. Dziś dziesiątki historyków przekopują przepastne archiwa peerelowskich służb, ujawniając dokumenty, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Efektem tej pracy są setki publikacji Instytutu Pamięci Narodowej oraz prace niezależnych historyków odsłaniających prawdziwy przebieg instalowania się prosowieckiej władzy w Polsce i popełniane w związku z tym zbrodnie.
Pod koniec 2008 r. IPN wydał jako 12. tom serii "Relacje i wspomnienia" publikację pt. "Trzy pamiętniki" zawierającą najobszerniejszy jak dotąd wybór dokumentów dotyczących losów oddziału WiN dowodzonego przez braci Leona i Edwarda Taraszkiewiczów. Książka w zasadniczej swej części zawiera trzy, częściowo pokrywające się czasowo, wersje kroniki oddziału spisywane przez Edwarda Taraszkiewicza w latach 1945-1949, uzupełnione sporządzonymi przez niego wykazami poległych towarzyszy broni oraz listą osób przedstawionych do odznaczeń za zasługi bojowe i konspiracyjne. W dwóch aneksach zamieszczono szereg innych dokumentów, takich jak listy i rozkazy "Żelaznego", wiersze pisane przez partyzantów z jego oddziału, a także materiały operacyjne bezpieki dotyczące działalności grupy "Jastrzębia" i "Żelaznego" oraz jej rozpracowania. Opublikowane dokumenty są częścią obszernego materiału zgromadzonego przez bezpiekę na temat partyzantów znad Bugu.

Epopeja straceńczej walki
Kronika oddziału - pisana przez Edwarda Taraszkiewicza w 1945 r. dla utrwalenia "kilku brawurowych akcji" - przerodziła się w epopeję straceńczej walki garstki młodych ludzi przeciwko zalewającemu Polskę czerwonemu terrorowi, której akcja rozgrywa się w ciągu sześciu lat. "Żelazny", który do czasu śmierci brata Leona nosił pseudonim "Grot", stara się opisać wszystkie ważniejsze wydarzenia dotyczące oddziału. Obok scen batalistycznych z powodzeniem kreśli sylwetki psychologiczne swoich towarzyszy broni, potrafi odmalować zmieniającą się atmosferę społeczną w czasie lat powojennej konspiracji.
Kroniki spisywane przez "Żelaznego" pozwalają nam dziś uzmysłowić sobie cały dramat i grozę skazanej na przegraną walki. Trudno znaleźć w tych pamiętnikach stronę, gdzie nie leje się krew. Giną komuniści, utrwalacze sowieckiej władzy, konfidenci UB, żołnierze Polski Podziemnej, postronni cywile. W tej walce na śmierć i życie nie było "przeproś". Tylko dysproporcja sił stojących naprzeciw siebie wojsk mogą przyprawić o zdumienie: jak to było możliwe, aby topniejący stale oddział "Jastrzębia" i "Żelaznego" przez sześć długich lat utrzymywał się na posterunku!
Lata walki, nieustannych starć, pościgów i ucieczek uczyniły z żołnierzy podziemia niepodległościowego niezwykle sprawnych bojowo komandosów. Kunszt dowódczy oraz indywidualne wyszkolenie sprawiały, że garstka żołnierzy wyklętych potrafiła rozbijać wielokrotnie silniejsze oddziały "resortu", budząc paniczny wręcz strach wśród tropiących ich żołnierzy KBW i funkcjonariuszy UB. Świadczą o tym nie tylko kronikarskie zapiski "Żelaznego", ale potwierdzające je, czynione na użytek wewnętrzny, ubeckie sprawozdania i raporty.
Jakże wspaniały film można by nakręcić na kanwie losów oddziału "Jastrzębia" i "Żelaznego". Jakże fascynujące są osobowości obu braci. Młodszy, Leon, to urodzony dowódca. W 20. roku życia zostaje dowódcą starszych od siebie partyzantów, szaleńczo odważny, a jednocześnie zaskakująco rozważny, gdy chodzi o szafowanie życiem podkomendnych. Ginie tak, jak żył, w czasie ataku na czele oddziału, jak zwykle biorąc na siebie największe ryzyko. Starszy z braci, Edward, do śmierci "Jastrzębia" służący pod jego rozkazami, to z kolei typ inteligentnego racjonalisty. Potrafił stworzyć doskonale funkcjonującą infrastrukturę umożliwiającą prowadzenie długotrwałej walki partyzanckiej. Buduje system bunkrów, kryjówek i baz wypadowych, a jednocześnie tworzy sieć informatorów działających także w placówkach MO i UB. Potrafi zdobyć zaufanie wiejskiej społeczności i zastraszyć nielicznych wrogów. W swojej długiej walce równie skutecznie jak bronią posługuje się słowem pisanym. Wydaje odezwy do ludności, spektakularnie karze zdrajców. Doskonale zna i stosuje zasadę "verba volant scripta manent" (słowa ulatują, pisma zostają). Pisze kronikę oddziału, a gdy jego relacje dostają się w ręce bezpieki, z uporem sporządza kolejne ich wersje. To dlatego mamy do czynienia z trzema jego "pamiętnikami" wydanymi przez IPN. Ma pełną świadomość tego, że tylko on i tylko w ten sposób może przekazać potomnym prawdę o walce żołnierzy wyklętych.

Sztandary rozbitych oddziałów
Co myślał dowódca "Żelazny", sporządzając pod koniec swego szlaku bojowego i zarazem młodego życia dokładne spisy poległych towarzyszy broni, podając ich charakterystyki, okoliczności śmierci, drobiazgowe informacje o tym, gdzie zostali pochowani, a nawet odsyłając do osób znających więcej szczegółów na ich temat? Z jego zapisków wynika, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego położenia. Nie miał złudzeń, uważał, że przeżycie graniczyłoby z cudem. Jednocześnie liczył na pamięć potomnych i "malutką cząstkę na chlubnej karcie z walk partyzancko-niepodległościowych". Z tą intencją proponował i uzasadniał przyznanie swoim podkomendnym pośmiertnych odznaczeń bojowych. Ta wiara w zwycięstwo i ostateczny triumf sprawiedliwości, nawet po jego śmierci, nakazuje mu sporządzać też listy zdrajców - konfidentów, ubeków i aktywistów partyjnych - by doczekali się potępienia w suwerennej Ojczyźnie.
W jednym z ostatnich listów do rodziny znajdującym się w archiwum IPN i zamieszczonym w "Trzech pamiętnikach" Edward Taraszkiewicz czyni znamienne, wręcz wstrząsające wyznanie: "Gdy przypomnę tylu kolegów i naszych najlepszych ludzi, którzy nam pomagali i których kości popróchniały, mimowolnie mnie dławi... W roku 1946 grupa nasza liczyła 48 ludzi, dziś z nich zostałem tylko sam jeden, wszyscy nieomal złożyli swe młode życie na szali Ojczyzny. Wszystkie grupy, które operowały w tym czasie na terenie Lubelszczyzny, spotkał taki sam los i koniec. Ci, co zostali, to tylko jednostki, które tylko cudem Bożym żyją i dalej niosą sztandar swoich rozbitych oddziałów".
Edward Taraszkiewicz niósł swój sztandar do 6 października 1951 roku. Przebieg jego ostatniej walki można odtworzyć z ubeckich raportów. Na skutek misternej gry operacyjnej poprzedzonej wymianą funkcjonariuszy UB we Włodawie, gdzie "Żelazny" miał swoich informatorów, bezpieka ustala miejsce jego pobytu. Nocą gospodarstwo Stanisława Kaszczuka w Zbereżu zostaje okrążone przez 800 (sic!) ubeków i żołnierzy KBW. "Resort" zaryglował obejście stanowiskami broni maszynowej i strzelców wyborowych. Próbę wyrwania się z matni "Żelazny" podjął ok. godz. 5.30 rano i choć wydaje się to wprost niewyobrażalne, wraz z dwoma towarzyszami przedarł się przez dwa pierścienie ubeków i żołnierzy KBW, zabijając czterech z nich i pięciu raniąc, a następnie sterroryzował kierowcę wojskowego samochodu znajdującego się na tyłach operacji, nakazując wywieźć się jak najdalej od okrążenia. Jednak kierowca skierował auto w przeciwnym kierunku, w sam środek stacjonującego nieopodal sztabu grupy likwidacyjnej. Tam z okrzykiem: "Koledzy, ognia, bandyci!", wyskoczył z wozu. Edwarda Taraszkiewicza zabił stojący najbliżej samochodu strzelec Tadeusz Gąsiorowski. Najpierw spuścił na wyskakującego z samochodu "Żelaznego" psa, którego atak uniemożliwił mu oddanie celnych strzałów, a następnie z najbliższej odległości z pistoletu strzelił mu w samo serce. Drugi z partyzantów Stanisław Torbicz "Kazik" zginął nieco dalej, od kuli, która trafiła go w sam środek czoła, co wzbudza podejrzenie, że odebrał sobie życie albo został dobity. Trzeci, ciężko ranny, 22-letni Stanisław Domański "Łukasz", został skazany na śmierć i zabity podobnie jak schwytany nieopodal Stanisław Marcinkiewicz ps. "Niewinny".
Adam Kruczek


Edmund Edward Taraszkiewicz "Żelazny". Trzy pamiętniki, wstęp, redakcja naukowa i opracowanie dokumentów Andrzej T. Filipek, Bożenna Janocińska, Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warszawa - Lublin 2008.

22 stycznia (czwartek) w Miejskiej Bibliotece Publicznej we Włodawie
(ul. Przechodnia 13) - rodzinnym mieście braci Taraszkiewiczów - odbędzie się promocja książki "Edmund Edward Taraszkiewicz 'Żelazny'. Trzy pamiętniki".
Początek spotkania o godz. 16.00.

"Nasz Dziennik" 2009-01-20

Autor: wa