To efekt ideologii grubej kreski
Treść
Z dr. Mieczysławem Rybą, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Adam Kruczek Działacze SLD w Bełżycach publicznie postulują restaurację pomnika ku czci żołnierzy KBW. Skąd dziś, prawie po 20 latach od tzw. obalenia komunizmu, biorą się tego rodzaju pomysły? - W takich lokalnych środowiskach dużą rolę odgrywają relacje rodzinne. Różni ormowcy, komunistyczni funkcjonariusze rozmaitych służb nie zapadli się pod ziemię. Pamiętajmy o tym, że ci ludzie przecież gdzieś żyją i w tych relacjach pozostają. Ale jeśli głębiej zastanowić się, jak to możliwe, aby publicznie ogłaszać dziś tego rodzaju pomysły, to trudno nie skonstatować, że jest to skutek relatywizacji historii, która dokonywała się u nas od 1989 roku. Chodzi mi o brak jednoznacznego potępienia systemu komunistycznego właśnie jako systemu. Jest rzeczą oczywistą, że i w jednostkach KBW mogli być zwykli ludzie i nie zawsze z własnej woli, ale to nie znaczy, aby cel działania tych oddziałów można było uznać za słuszny. Ale niestety ten cel nie został zdefiniowany jako zbrodniczy czy choćby antyniepodległościowy przez współczesne niepodległe państwo polskie. To efekt ideologii grubej kreski i nieoceniania komunizmu w jego działaniach, czyli nieoddzielenia tego, co było w naszej historii niepodległościowe czy patriotyczne, od tego, co było zdradzieckie i na usługach obcego mocarstwa. Możliwe, że w niepodległej Polsce pomnika doczeka się formacja mająca na sumieniu śmierć setek polskich patriotów... - Sądzę, że jest to niestety możliwe. Nie takie rzeczy dokonywały się w Polsce w ostatnich czasach. Ważne jest, jak na tę propozycję zareaguje rada gminy. Bardzo ważną kwestią jest reakcja społeczna, a także zainteresowanie lokalnych i centralnych mediów. Skoro pojawiają się pomysły stawiania pomników czy poświęcania ulic Edwardowi Gierkowi, to można powiedzieć, że pewna granica została już przekroczona. Niestety, nie ma ustawowego uznania systemu komunistycznego za zbrodniczy, a to jest kluczowa sprawa. Przypomnę, że nie odniosła zamierzonego skutku niedawna propozycja IPN, aby usunąć z przestrzeni publicznej nazwy upamiętniające komunizm w sensie pozytywnym. To ważny aspekt obecnej relatywizacji historii, który ewidentnie służy siłom postkomunistycznym. W ostatnim czasie na terenie Lublina mieliśmy do czynienia z całą sekwencją niepokojących wydarzeń, takich jak huczne obchodzenie w lubelskiej jednostce wojskowej 60. rocznicy powstania Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a zaraz po tym serię dewastacji przez "nieznanych sprawców" pomników ku czci żołnierzy NSZ i WiN, a teraz już oficjalny postulat uczczenia żołnierzy KBW, którzy przecież mieli za zadanie fizyczne likwidowanie partyzantki niepodległościowej. Czy to nie jest przejaw funkcjonowania jakiegoś podziemia postkomunistycznego w naszym regionie? - Bardzo możliwe, że do dziś funkcjonują takie ich quasi-kombatanckie związki i jest wysoce prawdopodobne, że pewna solidarność w tych środowiskach do dziś istnieje. Przejawem tego może być choćby ostentacyjne oklaskiwanie gen. Jaruzelskiego na różnych zjazdach SLD. Problem jest, gdyż nie zostało wyraźnie oddzielone czarne od białego i oto okazuje się, że ta cała zakłamana propaganda komunistyczna określająca np. Narodowe Siły Zbrojne mianem zbrodniczych i faszystowskich do dziś oddziałuje, podobnie jak fałszywa ideologia mówiąca, że KBW czy inne jednostki komunistyczne służyły słusznej sprawie walki o Polskę, a nie że była to po prostu walka przeciwko naszej niepodległości. I to dowodzi, jak istotną rolę i znaczenie ma dziś Instytut Pamięci Narodowej, który teraz znów przeżywa trudny okres ataków. Tę naszą narodową pamięć trzeba oczyszczać, a jak ona jest zanieczyszczona, to świadczą o tym przykłady, o których pan mówił. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-09-05
Autor: wa