To nie lista białoruska
Treść
Odkrycie prof. Natalii Lebiediewej to nie poszukiwana od lat białoruska lista katyńska - jak w sensacyjnym tonie doniosła wczoraj "Gazeta Wyborcza". I podkreśla to sama Lebiediewa. A Ośrodek KARTA dodaje, że to księga ewidencyjna znaleziona już na początku lat 90. przez stowarzyszenie Memoriał.
O odnalezieniu przez prof. Natalię Lebiediewą rzekomej białoruskiej listy katyńskiej poinformowała wczoraj "Gazeta Wyborcza". Opublikowała też fragmenty wykazu. Obejmuje on nazwiska 1996 Polaków. Gazeta najwyraźniej postawiła na sensację, bo nawet nie spróbowała zweryfikować swoich ocen u samej zainteresowanej. Jak się okazało, badaczka była mocno zdziwiona swoim rzekomo sensacyjnym odkryciem. Profesor Lebiediewa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" nie tylko zaprzeczyła, jakoby odnalazła białoruską listę katyńską, ale też podała w wątpliwość istnienie takiej listy. - Lista białoruska możliwe, że w ogóle nie istnieje. Lista ukraińska to wykaz osobowy akt spraw dochodzeniowych z archiwum ukraińskiego NKWD. Możliwe, że spisu osobowego akt spraw w mińskim NKWD w ogóle nie zestawiono - powiedziała. Jak wskazuje, o efektach swoich prac informowała w Polsce już w maju podczas konferencji na temat zbrodni katyńskiej, ale jej relacje nie wzbudziły wówczas większego zainteresowania. - To nie jest lista białoruska. Jest to księga ewidencji konwojów specjalnych z osobami uznanymi przez władzę sowiecką za szczególnie niebezpiecznych przestępców. Księga ta zawiera wykaz wszystkich konwojów, które od marca do lipca 1940 r. szły z różnych miejscowości zachodniej Białorusi głównie do Mińska - zaznacza. Profesor Liebiediewa natrafiła na dwa wykazy, w których figuruje po blisko 900 osób, które prawdopodobnie zostały rozstrzelane w Mińsku, bo nie ma informacji, by były one transportowane dalej, a więzienie nie pomieściłoby wszystkich aresztantów. - Do Mińska przywieziono ponad 1900 osób i najprawdopodobniej 99 proc. z nich zostało tam rozstrzelanych. Z raportów wynika, że ok. 1900 ludzi skierowano konwojami dokładnie do Mińska. A jedynie raporty dotyczące kilkudziesięciu osób podają, że idą gdzie indziej. Z Mińska nie ma żadnych większych konwojów. Osób kierowanych dalej jest dosłownie kilka. Zatem jest jasne, że ich rozstrzelano, bo więzienie w Mińsku tylu osób by nie zmieściło - podkreśliła.
Jak dodaje, odnalezione przez nią dokumenty mogą jedynie pomóc w skompletowaniu listy Polaków ze wschodnich województw II Rzeczypospolitej rozstrzelanych wiosną i latem 1940 roku w więzieniu NKWD w Mińsku. Zdaniem Liebiediewej, w uzupełnieniu listy białoruskiej może pomóc porównanie spisów sporządzonych przez 15. Brygadę Wojsk Konwojowych NKWD ze spisami rodzin ofiar zbrodni katyńskiej wysiedlanych przez NKWD do Kazachstanu. Znalezione dokumenty zostały już przekazane ambasadorowi RP w Federacji Rosyjskiej oraz Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w Warszawie.
To już znany wykaz
W ocenie Ośrodka KARTA, publikowane materiały nie są białoruską listą katyńską. "Na podstawie porównania skanu strony z wykazu odnalezionego przez prof. Natalię Lebiediewą (...) z odpowiednią stroną z wykazu, który znajduje się w zbiorach Ośrodka KARTA, możemy z całą pewnością stwierdzić, że znaleziony wykaz nie jest "listą białoruską". Wykaz znaleziony przez prof. Lebiediewą to "Księgi ewidencji osób odkonwojowanych w latach 1939-1940 przez konwoje specjalne 15. brygady wojsk konwojowych NKWD ZSRR (stacjonującej w Białoruskiej SRR)"" - zaznacza Ośrodek KARTA. Jak wskazuje, przywoływany dokument odnalazł w Rosyjskim Państwowym Archiwum Wojskowym w Moskwie jeszcze na początku lat 90. dr Aleksander Gurjanow ze stowarzyszenia Memoriał. Gurjanow badał wówczas materiały archiwalne wojsk konwojowych w związku z opracowywaniem katalogu transportów deportacyjnych. Materiał na ten temat został opublikowany w Karcie nr 12/1994. Gurianow podał też sygnaturę dokumentów Jędrzejowi Tucholskiemu, ówczesnemu wicedyrektorowi Centralnego Archiwum MSWiA, który oficjalnie zamówił kserokopię dla archiwum i udostępnił egzemplarz Ośrodkowi KARTA do prac badawczych "Indeksu Represjonowanych". Jak zauważa Ośrodek KARTA, w księgach ewidencji figurują osoby aresztowane na Białorusi w okresie od jesieni 1939 do wiosny 1940 roku. "W trakcie prac badawczych "Indeksu Represjonowanych" ustaliliśmy na podstawie Ksiąg ewidencji kilkadziesiąt nazwisk potencjalnych ofiar z "listy białoruskiej" (osób po aresztowaniu zaginionych bez wieści, które mogą być ofiarami decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r.). Jednak część nazwisk to osoby, które po aresztowaniu zostały uwięzione w łagrach" - zaznacza KARTA. Jak wskazano, biogramy tych osób figurują w tomach "Indeksu Represjonowanych" pt. "Więźniowie łagrów w rejonie Workuty z 1999 roku" i "Aresztowani na "Zachodniej Białorusi" z 2003 roku".
Osoby z więzień
Wątpliwość co do sensacyjnej zawartości znaleziska ma także prof. Wojciech Materski, dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN, historyk i przedstawiciel Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, który potwierdził opinię Ośrodka KARTA. - Z całą pewnością są to osoby z więzień, czyli są to ofiary z białoruskiej listy katyńskiej, ale nie tylko. Są tam również osoby, które były deportowane, które były przewożone do różnych aresztów, osoby, które w ogóle nie zostały objęte operacją katyńską. Zatem jest to rutynowa lista wszelkich konwojowań dokonywanych przez 15. Brygadę Wojsk Konwojowych NKWD w pierwszych miesiącach 1940 roku. Z całą pewnością na liście są nazwiska osób, które potem trafiły na białoruską listę katyńską, ale są również osoby, które trafiły na zesłanie - powiedział w rozmowie z PAP. Materski przyznał, że dokument ten jest znany, ale i ważny, bo w pewnym stopniu może on pomóc w procesie odtwarzania listy białoruskiej. - Sam dokument odkryty przez prof. Natalię Lebiediewą ani nie jest listą białoruską, ani nie zawiera nazwisk wyłącznie z listy białoruskiej. Natomiast zawiera również nazwiska z listy białoruskiej, ale w jakim stopniu, w jakim zakresie, to nie wiemy, dopóki tej listy nie będzie - dodał.
Do doniesień o spodziewanej zawartości znaleziska z nadzieją podchodzi Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które podkreśliło, że jeśli informacje na temat znaleziska Lebiediewej potwierdzą się, to resort oficjalnie zwróci się do władz Federacji Rosyjskiej o przekazanie listy Polsce. - Słowa pani Natalii Lebiediewej, wybitnej rosyjskiej historyczki, zasłużonej dla badań nad zbrodnią katyńską, o odnalezieniu białoruskiej listy katyńskiej lub przynajmniej jej części witamy z dużymi nadziejami - zaznaczył Marcin Bosacki, rzecznik MSZ. Przyznał jednak, że znalezisko Lebiediewej "wymaga dalszych badań i analiz oraz potwierdzenia przez innych ekspertów". Poszukiwana od lat białoruska lista katyńska uważana jest za jedną z największych tajemnic zbrodni katyńskiej z 1940 roku. Dotyczy ona 3870 polskich obywateli, którzy po 17 września 1939 roku byli aresztowani przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczypospolitej, a następnie zamordowani z rozkazu Stalina najprawdopodobniej w więzieniu NKWD w Mińsku. Osoby te prawdopodobnie zostały pochowane w Kuropatach pod Mińskiem. Liczba 3870 ofiar znajdujących się na białoruskiej liście katyńskiej wynika z notatki szefa KGB Aleksandra Szelepina skierowanej w 1959 roku do Nikity Chruszczowa, I sekretarza KC KPZR, w której Szelepin informuje, że na sowieckiej Białorusi i Ukrainie zamordowano 7305 polskich obywateli. Tak zwana ukraińska lista katyńska zawiera 3435 nazwisk. Te brakujące 3870 nazwisk ma znajdować się właśnie na białoruskiej liście.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik Piątek, 22 czerwca 2012, Nr 144 (4379)
Autor: au