Transportowcy tracą cierpliwość
Treść
W Hiszpanii kierowcy ciężarówek zablokowali drogi i przejścia graniczne, bo zaprotestowali w ten sposób przeciwko wysokim cenom paliw. W Polsce też może dojść do takiej akcji, tym bardziej że transportowcy mają szereg innych zastrzeżeń do rządu, zarzucając mu bezczynność. Na razie blokad dróg nie było, ale w akcji protestacyjnej wzięło udział ponad 100 tys. kierowców. Jeśli zajdzie potrzeba, mogą postawić swoje ciężarówki w poprzek dróg. Wczoraj w południe na terenie całego kraju przez godzinę na poboczach dróg zatrzymały się samochody ciężarowe. Na obecnym etapie protestu kierowcy starali się nie utrudniać ruchu. Ogólnopolski protest był wyrazem niezadowolenia przewoźników wobec bezczynności rządu, który po styczniowych obietnicach zajęcia się problemami kierowców ciężarówek do tej pory nie zrobił nic. Dodatkowo czarę goryczy przelewają galopujące ceny paliw oraz pomysły zniesienia winiet (ich roczny koszt waha się od 2100 do 2500 zł) kosztem wprowadzenia niekorzystnych dla ciężarówek opłat za przejazd autostradami. To ostatnie rozwiązanie, aktualnie procedowane w Sejmie, budzi największy sprzeciw kierowców. Ich zdaniem, przy obecnym stanie infrastruktury drogowej takie rozwiązanie oznacza tylko tyle, że transportowcy sfinansują umowy koncesyjne zawarte z firmami nadzorującymi płatne autostrady. Z danych Ministerstwa Infrastruktury wynika, że w 2007 roku wpływy z winiet wynosiły 599 mln zł, a rekompensaty dla koncesjonariuszy 529 mln złotych. W tym roku kwoty te prognozowane są kolejno na 581 mln zł i 814 mln zł). Niepokój przewoźników budzi też fakt, że w proponowanym projekcie ustawy znalazł się zapis, który ustala jedynie maksymalną opłatę za przejechany kilometr - do kwoty 2,50 złotego. Co więcej, pojawiają się pomysły, by blokować przejazd TIR-ów alternatywnymi dla płatnych autostrad drogami. Drugim zmartwieniem przewoźników są rosnące ceny paliw i niekorzystny kurs euro do złotówki. Międzynarodowi przewoźnicy rozliczają się w euro, co przy obecnym trendzie kursu euro powoduje, że z każdym miesiącem zarobione przez nich pieniądze są coraz mniej warte. - Drożejące paliwo i malejąca siła nabywcza zarobionych przez nas pieniędzy powodują, że firmy bankrutują - powiedział Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. To zaś oznacza oddawanie ciężko zdobytej pozycji na rynku europejskim w ręce zagranicznej konkurencji. Buczek podkreślił, że przewoźnicy nie będą długo czekać na ruch rządu. Wczoraj do premiera RP skierowali list ze swoimi postulatami. Oczekują, iż rząd przystąpi do rozmów. Proponują, by firmy zajmujące się profesjonalnie transportem mogły otrzymywać zwrot akcyzy za paliwo, chcą też ruchów prowadzących do zmiany niekorzystnego dla nich trendu kursowego euro. Przewoźnicy wskazali też wczoraj na dotąd nierozwiązany przez rząd Donalda Tuska problem wschodnich granic. Według Buczka, kierowcy muszą czekać na granicy w kilkudniowych kolejkach, ponoszą dotkliwe straty, które łącznie w skali rocznej szacowane są na 2 mld złotych. Kierowcy chcą, by rząd podjął w tej sprawie rozmowy na najwyższym szczeblu ze wschodnimi partnerami. Przewoźnicy oczekują też likwidacji limitu wwozu paliwa do kraju, który ich zdaniem ma wyłącznie negatywny aspekt ekologiczny i powoduje, że w ciągu roku drogę przez Augustów, tylko z tego powodu, wybiera 200 tys. kierowców. - Oczekujemy na sygnał do rozmów. Nie zadowolą nas puste deklaracje, ale pisemne warunki obowiązujące obie strony - dodał Jerzy Buczek. Jego zdaniem, przewoźnicy są solidarni w działaniach i zdesperowani do zaostrzania kolejnych form protestu. W ich opinii, brak działań może oznaczać, że w Polsce już niebawem powielony zostanie hiszpański scenariusz. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-06-12
Autor: wa