Trzykrotnie przekroczył prędkość
Treść
Piotrkowska prokuratura skierowała w niedzielę do miejscowego sądu wniosek o aresztowanie na 3 miesiące maszynisty pociągu TLK Warszawa - Katowice, który w piątek wykoleił się w Babach k. Piotrkowa Trybunalskiego. Sąd zdecydował o jego dwumiesięcznym areszcie.
Według śledczych, w miejscu wypadku pociąg jechał z prędkością niemal trzykrotnie większą niż dozwolona, co spowodowało katastrofę. Zginął w niej 52-letni mieszkaniec Częstochowy, a 81 poszkodowanych osób trafiło do szpitali.
Sąd w Piotrkowie Trybunalskim aresztował maszynistę na dwa miesiące. Jak poinformowała wczoraj rzecznik piotrkowskiego sądu Iwona Szybka, sąd zadecydował o aresztowaniu mężczyzny do 12 października. Powodem była obawa matactwa i zagrożenie wysoką karą - do 12 lat więzienia. Dodała, że podejrzany został już przewieziony do aresztu w Piotrkowie Trybunalskim.
W niedzielę prokuratura przedstawiła maszyniście - 42-letniemu Tomaszowi G. - zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu kolejowym, której następstwem była "śmierć jednej osoby oraz doznanie obrażeń ciała różnego stopnia przez szereg innych osób". Przesłuchanie mężczyzny w piotrkowskiej prokuraturze okręgowej w charakterze podejrzanego trwało niewiele ponad godzinę. Maszynista nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prokuratora; zgodził się tylko odpowiadać na pytania swojego obrońcy.
Prokurator Witold Błaszczyk, rzecznik prokuratury, zaznaczył, że zarzut dotyczący osób, które doznały obrażeń, nie jest jeszcze ostateczny. Wyjaśnił, że na razie biegły medycyny sądowej dokonał oceny stopnia obrażeń kilkunastu poszkodowanych i to oni zostali uwzględnieni przy stawianiu zarzutu.
- Kiedy będziemy mieli już udokumentowane obrażenia wszystkich osób, to zarzut będzie rozszerzony o wszystkich pokrzywdzonych w tym zdarzeniu. Nie zmieni to jednak kwalifikacji prawnej czynu - dodał Błaszczyk.
Postępowanie w sprawie katastrofy kolejowej przejął od prokuratury rejonowej wydział śledczy prokuratury okręgowej z uwagi m.in. na skomplikowany charakter sprawy. Śledczy ustalają przyczyny katastrofy i ewentualne osoby odpowiedzialne za doprowadzenie do wypadku. Prawdopodobnie jedną z jego przyczyn była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. Urządzenia w lokomotywie zarejestrowały, że przed wypadnięciem z torów skład jechał z prędkością 118 km/h, a ograniczenie prędkości w tym miejscu wynosi 40 km/h.
- To przekroczenie prędkości pozostawało w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym z wykolejeniem się składu osobowego. To jest przyczyna o charakterze błędu ludzkiego, która spowodowała tę katastrofę, ale to nie oznacza, że już uznaliśmy, że to jest wyłączna przyczyna. Mogą być też jakieś inne przyczyny o charakterze technicznym i materiałowym - wyjaśnił rzecznik prokuratury.
Prokuratura wciąż analizuje też inne możliwe powody tej katastrofy, m.in. wadę materiałową i technologiczną torowiska, wadę urządzenia rozjazdowego, które miało zmienić tor poruszania się pociągu, czy niesprawność mechanizmów elektrowozu. Wstępne ustalenia - według prokuratury - nie wskazują jednak na takie wady czy niesprawność urządzeń. W sprawie powołani zostaną biegli różnych specjalności. Jednocześnie prokuratura będzie współpracowała z Państwową Komisją Badania Wypadków Kolejowych, która także bada okoliczności i przyczyny wypadku.
Maciej Walaszczyk, PAP
Nasz Dziennik 2011-08-16
Autor: jc