Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk ograł kibiców

Treść

Premier Donald Tusk osiągnął swój cel i z wczorajszego spotkania z reprezentantami kibiców piłkarskich wyszedł obronną ręką. Pozując na nieprzejednanego pogromcę bandytyzmu na stadionach, ogłosił po spotkaniu, iż obie strony pozostały na swoich stanowiskach, i powtarzał, że dla "chuliganki i bandyterki tolerancji nie będzie". Sugerując tym samym, iż druga strona przybyła na spotkanie z szefem rządu właśnie po uzyskanie tolerancji dla bandytyzmu.

Praktycznie wszędzie, gdzie pojawiał się do tej pory "tuskobus" z premierem na pokładzie, szef rządu witany był przez miejscowych kibiców piłkarskich nieprzychylnymi okrzykami, transparentami i przyśpiewkami zarówno pod swoim adresem, jak i Platformy Obywatelskiej. Wczoraj za to psucie premierowi kampanii wyborczej nadszedł czas rewanżu. Reprezentantów kibiców na rozmowę Donald Tusk zaprosił do Warszawy. Szefowi rządu nie sposób było odmówić - a wręcz nie można było - kibice wpadli więc w pułapkę, starannie zaplanowaną przez premiera. Spotkanie zakończyło się tym, czym musiało się zakończyć, aby przewodniczący partii rządzącej - i to w okresie kampanii wyborczej - jednoznacznie wizerunkowo na tym skorzystał. Donald Tusk ponownie wsadził kibiców piłkarskich do jednego worka z napisem "chuligani i bandyci", deklarując swoją nieustępliwość. - Przekazano sobie własne punkty widzenia. Zostaliśmy na swoich stanowiskach. (...) Ja wiem, stadion to nie teatr, ale dla chuliganki i bandyterki nie będzie tolerancji - mówił premier po spotkaniu z reprezentantami kibiców. Stwierdził, iż "wie, za co bierze pieniądze i za co odpowiada". - Z mojej strony egzekucja prawa i pilnowanie porządku i bezpieczeństwa jest przykazaniem numer jeden - zadeklarował twardo. Od premiera mogliśmy też usłyszeć, że "nie po to się spotyka, żeby cokolwiek negocjować". Nie wykluczył, iż w przyszłości może dojść do próby zbudowania praktyk "dopuszczalnych zachowań na stadionach". Zadeklarował również, że zarówno policja, jak i wymiar sprawiedliwości będą robili to, co do nich należy. Pojawia się jednak pytanie, czy rzeczywiście robią wszystko, co mogą, skoro Donald Tusk rozpętał kolejną swoją kampanię wizerunkową przeciw środowisku kibiców, zamiast pozwolić organom ścigania na wyłapanie chuliganów i bandytów, którzy prowokowali i uczestniczyli w burdach na stadionach.
Podczas konferencji przed spotkaniem z szefem rządu kibice, którzy się na nie wybierali, mówili, iż mają już dosyć szykanowania środowiska kibicowskiego. Po spotkaniu z szefem rządu Jarosław Pucek, reprezentant stowarzyszenia "Wiara Lecha", ocenił, że zakończyło się ono "wysokobramkowym remisem". - Było to szczere spotkanie, padło wiele mocnych słów. Premier jasno postawił swoje stanowisko. Ostatecznie ustaliliśmy, że po wyborach, aby nie łączyć dzisiejszego spotkania z kampanią wyborczą, będziemy dalej rozmawiać na temat możliwych zmian, które najbardziej bolą kibiców, a gdzie dostrzegamy największe pole do nadużyć i manipulacji - relacjonował Pucek. Kibice przedstawili premierowi własną propozycję zmian w ustawie o imprezach masowych, a także sprzeciwili się sprzedaży piwa na stadionach. Ustawę umożliwiającą sprzedaż niskoprocentowego alkoholu na obiektach sportowych akurat wczoraj podpisał prezydent. W kontekście różnego rodzaju oskarżeń, jakoby kibice stanowili bojówkę Prawa i Sprawiedliwości, warto odnotować, iż - podczas konferencji prasowej przed spotkaniem - Pucek przyznał, że "prywatnie" jest członkiem Platformy Obywatelskiej. Na tej samej konferencji wystąpił również kandydat PiS na posła Przemysław Wipler, będący "społecznym rzecznikiem praw kibica". Wipler ocenił, że decyzja o zamykaniu stadionów była "medialną ustawką, jakich ostatnio było wiele", i uderzyła w tysiące kibiców, których nie było na stadionie w Bydgoszczy. Konflikt premiera z kibicami nastąpił bowiem po ostatnim meczu o Puchar Polski w tym mieście pomiędzy Lechem Poznań a Legią Warszawa. Po meczu bandyci demolowali stadion. W wyniku zachowania chuliganów w Bydgoszczy zamknięto dla kibiców stadiony Lecha i Legii. W ramach tej samej akcji zamknięto także jedną z trybun na stadionie Jagiellonii Białystok, której kibice protestowali przeciw tej decyzji przed tamtejszym urzędem wojewódzkim. Policja podjęła akcję, gdy zaczęli wznosić niepochlebne dla premiera Tuska okrzyki, m.in. słynne już: "Donald, matole, twój rząd obalą kibole".

Artur Kowalsk

Nasz Dziennik Wtorek, 27 września 2011, Nr 225 (4156)

Autor: au