Tusk zaufał Putinowi
Treść
Strach czyni więźniem. Nadzieja to wolność
Wszyscy ci, którzy krzyczeli: „Patrzcie na karty historii, nie wierzcie Rosji”, którzy żądali uczciwego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz wzywali do obrony krzyża, mieli rację. To, że rząd PO nie przeprowadził rzetelnego śledztwa po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to oczywiste. Ale dziś w świetle rewelacji Radosława Sikorskiego trzeba na nowo postawić stare pytania. Jeżeli Donald Tusk wiedział o planach rozbioru Ukrainy przez Rosję Putina, to dlaczego po katastrofie pod Smoleńskiem zaufał premierowi Władimirowi Putinowi? Dlaczego oddał całe śledztwo – choć nie musiał – w ręce człowieka, który planuje wojnę na Ukrainie i jej okupację? Wreszcie, jak mógł chcieć odwilży w relacjach z Rosją? W kontekście takiej wiedzy nie tylko o sprawę katastrofy, ale o wszystkie decyzje Tuska należy zapytać od nowa. Czy w takim wypadku Platforma Obywatelska ma prawo dalej bronić sowieckich pomników w Polsce?
To, że w całym kraju zawiązują się inicjatywy mające na celu zrzucenie z cokołów komunistycznych oprawców i moskiewskich najemców, świadczy o potrzebie poznawania historii. Bez względu na to, na kogo oddaje się głos w wyborach, nie można nie znać historii ziemi, po której się chodzi. Przy całej mojej niechęci do komunistów i haseł obecnych młodych aktywistów spod czerwonego sztandaru oraz mając na względzie zaślepienie hasłami wolnego rynku, które przysłaniają niektórym patriotyczny obowiązek, namawiam wszystkich do poznawania historii Polski. Niektórzy mogą nią manipulować, ale prawda o Polsce i jej ofierze jest niezmienna. Nie zbudujemy niczego nowego, jeśli nie zaczniemy od godnych pochówków tych, którzy oddali życie u zarania PRL. Nie będzie nowoczesnej Warszawy ani żadnego z dużych miast, dopóki będą tam stały pomniki i wisiały tablice pamięci morderców zabijających Polaków w obłąkańczym szale nienawiści do Polski wolnej. Nikt nie może zarzucić polskim patriotom, że dokonał się po 1989 roku krwawy przewrót lub że ktokolwiek chce go dzisiaj. Ale prawda o tym, kto był ofiarą w Polsce bez orła w koronie albo kto w latach 90. został odsunięty na margines życia społecznego za propagowanie oczyszczenia elit z komunistycznej agentury, musi wyjść na jaw. To jest warunek budowania nowoczesnej Polski.
Lekceważenie opinii społeczeństwa i tworzenie z narodu lemingradu jest zauważalne na każdym szczeblu. Od prezydenta, w którego biurach potajemnie tworzy się list od rodzin smoleńskich, aż po szczeble samorządu, gdzie PO zawiązuje koalicje z SLD, żeby tylko ważna arteria nie nosiła imienia Ryszarda Kuklińskiego. Są za to instalacje pseudoartystyczne w tzw. przestrzeni publicznej i podświetlenie architektury, jakby w czymkolwiek miało to poprawić realne funkcjonowanie miasta. Uważam, że zburzenie komunistycznych pomników poprawiłoby funkcjonowanie miasta. Byłoby to jak ciężar choroby zrzucony w procesie uzdrowienia. W błędzie są także różni pseudowolnościowi politycy, którzy chcą położyć nacisk na rynkową gospodarkę, a nie wyleczenie miasta z choroby przeszłości. Realizacja próśb społeczeństwa nie może wyglądać jak wyrywanie siłą kawałka szmaty. Od lat domagamy się usunięcia pomników komunistów i oddania należnej czci bohaterom. W tym także zawiera się właściwa polityka rządu wobec Moskwy.
Filip FrąckowiakNasz Dziennik, 22 października 2014
Autor: mj