Tusk zostawia pieniądze w UE
Treść
Katastrofalnie wygląda w tym roku wykorzystywanie funduszy unijnych przez Polskę. Rząd Donalda Tuska obiecywał najpierw, że w 2008 roku wydamy 15 mld zł, potem te plany zredukowano o połowę. A tymczasem do tej pory wydaliśmy tylko 400 mln złotych. Poseł Grażyna Gęsicka (PiS), była minister rozwoju regionalnego, twierdzi, że to efekt zaniedbań obecnego rządu, który nie przygotował się na polu prawnym i administracyjnym do możliwości zwiększonej absorpcji środków z Unii Europejskiej na lata 2007-2013. - Jeśli chodzi o budżet na 2008 r., który uchwalił Sejm rok temu - było to 14,6 mld euro, które mogliśmy i powinniśmy byli wydać w tym roku. Po korekcie tego planu, który okazał się nadmiernie optymistyczny, w projekcie budżetu na 2009 r. przewidywane wykonanie planu wyglądało już znacznie skromniej, osiągając tylko troszeczkę ponad 7 mld zł - powiedziała Grażyna Gęsicka podczas wczorajszej konferencji prasowej w Sejmie. Podała jednocześnie stan wykorzystania środków unijnych przez Polskę na dzień 21 września bieżącego roku, który osiągnął tylko 368 mln złotych. - Trzeba powiedzieć, że do końca grudnia mamy szansę powiększyć prawdopodobnie tę liczbę, ale jakkolwiek byśmy jej nie zwiększyli - powiedzmy nawet do 1 mld zł - nadal będzie to znacznie mniej, aniżeli zakładano na początku 2008 r. oraz w momencie korekty tego pierwotnego planu - dodała posłanka. Zdaniem Gęsickiej, są trzy przyczyny tej sytuacji, mające charakter polityczny, prawny i administracyjny. - Pierwsza to słynna weryfikacja listy projektów kluczowych, przekraczających wartością nawet 130 mld złotych. W momencie kiedy przyszła nowa koalicja PO - PSL zapowiadająca ich weryfikację, stanęły prace nad tymi projektami. Gdyby one trwały, z tych 130 mld zł na pewno coś udałoby się wydać i te proporcje między "słupkami" byłyby zapewne mniej szokujące - zauważyła Gęsicka. Według niej, drugą przyczyną niskiej absorpcji środków unijnych przez Polskę jest "zły system prawny, który powoduje wstrzymywanie realizacji projektów oraz wstrzymywanie prac prowadzonych przez beneficjentów, a co za tym idzie - wolniejsze wydatkowanie". Z kolei senator Wojciech Skurkiewicz wskazał na zbyt późne wejście w życie ustawy o oddziaływaniu środowiskowym, powołującej dwie instytucje: dyrekcję generalną ochrony środowiska oraz dyrekcje regionalne. Zacznie ona obowiązywać dopiero 15 listopada i wtedy będzie możliwość wydawania decyzji środowiskowych dotyczących np. inwestycji. - Problem jest o tyle poważny, że już od dnia 1 października urzędy wojewódzkie zaprzestały wydawania i przyjmowania dokumentacji, a co za tym idzie, również wydawania decyzji środowiskowych dotyczących inwestycji infrastrukturalnych - powiedział Skurkiewicz i podkreślił, że dojdzie do znacznego opóźnienia wielu inwestycji. Gęsicka zaznaczyła, że ta "niezwykle pilna ustawa" o oddziaływaniu środowiskowym powinna była być przyjęta na początku tego roku, a została przez Sejm przyjęta ostatecznie 30 września. - Czyli rząd pracował nad nią około 8 miesięcy - podkreśliła posłanka. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-10-21
Autor: wa