Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Upamiętnieni po 70 latach

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik
Na cmentarzu w Nowym Mieście na Ukrainie poświęcono dzisiaj krzyż ofiar niemieckiego zakładu karnego w Przedzielnicy.
– Nasza dzisiejsza obecność w kościele św. Marcina w Nowym Mieście związana jest z postacią długoletniego proboszcza tej świątyni – ks. Jana Szeteli. W tym roku mija 20. rocznica jego śmierci – powiedział na początku Mszy Świętej obecny proboszcz ks. Józef Czarnik. Kapłan dodał, że 70 lat temu, 5 maja ksiądz Jan Szetela modlił się nad ostatnimi ofiarami niemieckiego obozu, złożonymi w zbiorowym grobie na miejscowym cmentarzu.
– Wszystkie ofiary ksiądz Jan wpisał do księgi zmarłych. 70 lat ofiary więzienia w Przedzielnicy oczekiwały na publiczny hołd i krzyż. Po 70 latach dzięki „Naszemu Dziennikowi” lista zmarłych ujrzała światło dzienne. Dzięki temu już dzisiaj kilka rodzin odnalazło bliskich – podkreślił ks. Czarnik. W homilii ks. dr Jacek Waligóra, proboszcz sanktuarium Matki Bożej w pobliskich Niżankowicach, autor książek o ks. Janie Szeteli, wspomniał, że ksiądz Szetela należał do grupy niewielu kapłanów, którzy pozostali na tych ziemiach po II wojnie światowej, choć wiedzieli, że będą należeli do  ludzi drugiej kategorii.
– Po zakończeniu II wojny światowej i ustaleniu nowych granic państwowych dla wielu ludzi rozpoczął się wtedy prawdziwy exodus. Polacy mieszkający na tych terenach, o ile wcześniej nie zostali wywiezieni na Syberię do Kazachstanu, jechali na Zachód do nowej Polski, szukać nowego domu. Nie wszyscy zdecydowali się na wyjazd, bo chcieli pozostać na rodzinnej ziemi i o tych myślał ksiądz Jan Szetela, podejmując niełatwą decyzję o pozostaniu – mówił ks. Waligóra. Kapłan dodał, że ks. Szetela angażował się bardzo w pomoc więźniom obozu w Przedzielnicy, najpierw jako przewodniczący Polskiego Komitetu Opiekuńczego, a później roznosząc im wraz kobietami jedzenie na pola, gdzie pracowali. – Żeby ci więźniowie to jedzenie otrzymali, trzeba było przekupić pilnujących strażników, ale nawet to przekupstwo nie zawsze było gwarancją, że więźniowie otrzymali to jedzenie, gdyż strażnicy bardzo często je kradli – mówił ksiądz Waligóra.
Uroczystej Mszy św. przewodniczył biskup pomocniczy lwowski Leon Mały.
Tuż przed Mszą Świętą ks. bp Mały poświęcił na frontonie kościoła tablicę upamiętniającą księdza Szetelę, którą ufundowała jedna z parafianek. Na uroczystość jej odsłonięcia przybyli: przedstawiciel konsula generalnego RP ze Lwowa dr Wojciech Biliński, ojciec Kirył z Cerkwi prawosławnej, Maria Różańska z Oddziałowej Komisji do Spraw Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie, bratankowie ks. Jana Szeteli, rodziny ofiar Przedzielnicy oraz liczni pielgrzymi z Polski i Sambora na Ukrainie.
– Pamiętam, jako jeszcze mały chłopak, że ksiądz Szetela bywał nieraz we Lwowie, zostawiał zawsze wtedy książeczki do modlenia i różańce. Swoim wyglądem robił wrażenie czegoś nadzwyczajnego, miał bardzo wnikliwy wzrok – wspominał biskup pomocniczy lwowski. Po Eucharystii wszyscy udali się na cmentarz w Nowym Mieście, gdzie biskup poświęcił krzyż na mogile ofiar obozu w Przedzielnicy. Cmentarz jest w dramatycznym stanie, zarośnięty wysoką trawą i krzewami. By dostać się na miejsce zbiorowej mogiły, trzeba było przedzierać się przez dzikie chaszcze.
To właśnie tutaj spoczywa 259 osób, które w przeważającej większości zmarły z wyczerpania w niemieckim obozie. Nie są bezimienni, ich imiona i nazwiska ocalił od zapomnienia właśnie ks. Jan Szetela.
– Pamiętam księdza Szetelę, uczył mnie w szkole, był dla nas bardzo dobry, nigdy nas nie opuścił – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Janina Domku z Posady k. Nowego Miasta. Maria Łoboz z Sambora wspomina, jak w wieku 8 lat jeździła do Nowego Miasta na Msze ks. Szeteli aż z Sambora. Twierdzi, że biła od niego świętość. – Jakoś od początku odczuwałam, że ksiądz Jan Szetela miał wielką łaskę świętości już za życia. Przychodziliśmy do niego do domu po Mszy Świętej rano, zawsze z tortem. Był niezwykle skromny, uczciwy – dodaje pani Maria.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ
Piotr Czartoryski-Sziler, Nowe Miasto
Nasz Dziennik, 7 czerwca 2014

Autor: mj