Wniosek Wałęsy odrzucony
Treść
Sąd przesłucha historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, autorów książki pt. "SB a Lech Wałęsa", w kolejnym procesie między byłym prezydentem a redaktorem Krzysztofem Wyszkowskim.
- Sąd zadecydował o odrzuceniu wniosku Wałęsy, żeby nie przeprowadzać postępowania dowodowego, żeby mnie skazać na podstawie wyroku sądu apelacyjnego, który uznał, że mam Wałęsę przeprosić - relacjonuje wczorajszą rozprawę Krzysztof Wyszkowski.
- Nie rozumiem tej decyzji. Tamten wyrok jest obowiązujący, powinien być brany pod uwagę. Są przepisy procedury cywilnej mówiące, że jest on wiążący, jeżeli dotyczy tych samych stron, a wypowiedź była innymi słowami, ale tego samego dotyczyła - ocenia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" mecenas Ewelina Wolańska reprezentująca Wałęsę. Jak zaznacza, uzyskała klauzulę wykonalności tego wyroku. - Sąd oświadczył, że to jest zupełnie inna sprawa, odrzucił ten wniosek i postanowił o przeprowadzeniu postępowania dowodowego, wyznaczając od razu, że pierwszymi świadkami będą dr Sławomir Cenckiewicz, doktor Piotr Gontarczyk, sędzia Krzysztof Kauba - mówi Wyszkowski, który nie ukrywa zadowolenia z takiego obrotu sprawy, mimo że sąd nie uwzględnił również jego wniosku o zawieszenie postępowania. - Odrzucenie wniosku Wałęsy w moim odczuciu jest klęską linii tego oskarżenia, ponieważ postępowanie dowodowe musi prowadzić do ustalenia, że Lech Wałęsa był zarejestrowany jako tajny współpracownik - ocenia były działacz Wolnych Związków Zawodowych. - Toczenie się procesu, w którym świadek po świadku, dokument po dokumencie będzie się wykazywało, że był agentem, to jest sytuacja dla niego okropna - uważa redaktor. Jak dodaje, sędzia Ewa Tamowicz "skrytykowała" nieobecność na rozprawie byłego prezydenta. I nakazała mu stawiennictwo na kolejnej rozprawie we wrześniu celem odebrania od niego informacyjnych wyjaśnień. - Sygnałem jakiegoś niezadowolenia było niestawienie się Wałęsy, ale drugim, znacznie wyraźniejszym przejawem tego oburzenia na tę decyzję, było nieuczestniczenie obrońcy w drugiej części rozprawy, to się zdarzyło pierwszy raz. I myślę, że to najlepiej pokazuje reakcję - uważa Wyszkowski. Wolańska stwierdziła, że musiała wyjść, ponieważ miała inną rozprawę. - Mam nadzieję, że Wałęsa przemyśli to i się wycofa z tego procesu - oświadczył redaktor. Proces dotyczy wypowiedzi Wyszkowskiego udzielonej dziennikarzom na korytarzu sądowym 14 grudnia 2007 r. i pokazanej w "Panoramie" TVP Gdańsk. Stwierdził w niej, że "Lech Wałęsa był agentem, brał za to duże wynagrodzenie, robił to ochoczo, współpracował "całą gębą", nie ma remisu w tej sprawie". Były prezydent domaga się od Wyszkowskiego przeprosin i wpłaty tytułem zadośćuczynienia 30 tys. zł na rzecz Fundacji "Sprawni inaczej" w Gdańsku. W marcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał Wyszkowskiemu przeproszenie Wałęsy za telewizyjną wypowiedź z 16 listopada 2005 r., w której nazwał Wałęsę tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek".
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Piątek, 25 maja 2012, Nr 121 (4356)
Autor: au