Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojsko wyjaśnia procedury

Treść

Bogdan Klich, minister obrony narodowej, chce wyjaśnień, dlaczego wojsko tuż po katastrofie samolotu CASA nie było w stanie podać precyzyjnie liczby osób przebywających na pokładzie maszyny. Przeanalizowana zostanie także dopuszczalność odbywania lotów najważniejszych osób w wojsku jednym środkiem transportu. Wczoraj Klich spotkał się z krakowskimi pilotami i obsługą naziemną. Obiecał, że resort zadba o lepsze warunki pracy i motywacji dla nich oraz zapewnił o pomocy dla rodzin poszkodowanych. Minister obrony narodowej polecił wyjaśnić, dlaczego pierwotnie przekazane mu informacje na temat liczby osób przebywających na pokładzie samolotu CASA przed katastrofą różniły się od stanu faktycznego. - Poleciłem już wyjaśnienie sprawy, dlaczego wieczorem uzyskałem inną informację o liczbie osób na pokładzie i dlaczego ostatecznie liczba ta była wyższa - powiedział Bogdan Klich. Minister pytany, czy zostaną zmienione procedury, tak by jednym samolotem nie mogli podróżować wysocy rangą dowódcy, podkreślił, że w tej kwestii wszelkie decyzje zostaną poprzedzone szczegółowymi wyjaśnieniami okoliczności wypadku oraz nieścisłości w podawanej liczbie pasażerów samolotu. Minister Klich podkreślił, że pierwotnie otrzymał informację, iż w rozbitym samolocie leciało 4 członków załogi i 14 pasażerów. Później okazało się, że pasażerów było 16. Zarówno szef resortu obrony, jak i dowódca Sił Powietrznych nie chcieli spekulować na temat przyczyn katastrofy. Podkreślali, że sprawę dokładnie zbada powołana do tego celu komisja i prokuratura wojskowa. - Jako minister MON do samego końca, tj. do momentu sporządzenia raportu przez komisję i zakończenia postępowania prokuratorskiego w sprawie oceny przyczyn i okoliczności tragedii, zachowam neutralność (...). Nie będzie zamiatania pod dywan. Sprawa katastrofy będzie wyjaśniona do samego końca, bo Polskie Siły Zbrojne nie mogą sobie pozwolić, by były tu jakiekolwiek wątpliwości, jakiekolwiek niejasności - podkreślił Klich. Także płk Zbigniew Drozdowski, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego MON, jest powściągliwy w swoich wypowiedziach. Jego zdaniem, ustalenie pełnego obrazu przyczyn katastrofy może potrwać od miesiąca do nawet roku. Samo odczytanie danych z czarnej skrzynki może zająć do dwóch tygodni. - Czarna skrzynka długi czas była w środowisku ognia, w wysokiej temperaturze, więc musimy tu ostrożnie i właściwie podchodzić do sprawy. Myślę, że od pięciu dni do dwóch tygodni będziemy musieli czekać, by dokonać szczegółowej analizy i weryfikacji tych danych - powiedział. Zdaniem gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, w chwili katastrofy w Mirosławcu warunki pogodowe pozwalały na bezpieczne wykonanie manewru lądowania. Błasik potwierdził, że samolot dwukrotnie podchodził do lądowania, a w tym dniu na lotnisku system naprowadzający ILS był wyłączony. Załoga przy lądowaniu miała korzystać z systemu radarowego. Jego zdaniem, osoby pilotujące samolot były przygotowane do lądowania w takich warunkach. - System ILS nie był sprawdzony przez samolot specjalistyczny, który określa prawidłowość parametrów ścieżki zniżania i dlatego nie mógł być dopuszczony do wykorzystania w codziennej eksploatacji - powiedział gen. Błasik. Dowódca SP wyjaśnił także okoliczności meldunku pilota, który zgłaszał, że pas lotniska jest słabo widoczny. Podkreślił, iż nocą pasy nie są oświetlane pełną mocą, gdyż zbyt intensywne światło może przeszkadzać pilotom. - Kiedy pilot CASY zameldował, że słabo widzi pas, intensywność oświetlania zwiększono - powiedział. Błasik wykluczył także możliwość oblodzenia maszyny. Uznał, iż w panujących wówczas warunkach atmosferycznych system antyoblodzeniowy jest zawsze włączony. Nowy system motywacyjny Wczoraj Bogdan Klich odbył spotkanie z kadrą obsługi naziemnej i pilotami 8. Bazy Lotniczej w Krakowie Balicach. - To nie było spotkanie łatwe. Nie przypuszczałem, że mój kolejny pobyt w Krakowie będzie związany z opłakiwaniem tych, którzy zginęli w tak okropnych okolicznościach - powiedział. Czterech poległych pilotów służyło w Krakowie, zostawili żony i dzieci. Klich zapewnił, że rząd zadba zarówno o wyjaśnienie przyczyn katastrofy, a także zajmie się opieką nad rodzinami poległych żołnierzy. Ma to być specjalny pakiet wsparcia rodzin. Ponadto MON chce, by dzieci poległych wojskowych mogły otrzymywać stypendia naukowe, zapewniające im dobre kształcenie. Jak powiedział Klich, taki projekt ustawy jest obecnie na etapie uzgodnień międzyresortowych. Minister potwierdził także, że 20 rodzin zmarłych otrzyma specjalne wsparcie finansowe w wysokości 15 tys. złotych. Ponadto indywidualnie zostanie przeanalizowana sytuacja każdej z rodzin, na podstawie której minister będzie podejmował decyzje o możliwości pozostawienia rodzin w kwaterze funkcyjnej mimo niespełniania warunków przydziału takiego mieszkania. Klich podziękował też osobom, które włączyły się w pomoc rodzinom zmarłych. - Ta szybka reakcja ze strony psychologów, duchowieństwa jest tym, co na obecnym etapie można było zrobić najlepszego dla rodzin żołnierzy - powiedział. Minister przyznał, że jest problem z identyfikacją niektórych ciał poległych żołnierzy, dlatego na pogrzeby, w pewnych wypadkach, trzeba będzie dłużej poczekać. Żołnierze krakowskiej bazy rozmawiali wczoraj z ministrem także na temat lepszego systemu motywacyjnego dla pilotów i obsługi technicznej samolotów. Obecny system powoduje, że wojskowi korzystają z możliwości zakończenia służby i przechodzą do firm cywilnych, gdzie są cenieni jako wybitni fachowcy. Wczoraj Klich zadeklarował, iż MON zadba o godne warunki pracy i motywacji. Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się w środę wieczorem tuż przed lotniskiem w Mirosławcu. Zginęło 20 osób, w tym wojskowi najwyższej szarży. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-01-26

Autor: wa