Wolność słowa nie dla wszystkich
Treść
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uznała, że wypowiedzi na antenie Radia Maryja Jana Kobylańskiego i jeden z felietonów Stanisława Michalkiewicza były "dyskryminujące ze względu na narodowość" i wezwała Radio do zaniechania takich działań. W ocenie redaktora Michalkiewicza, Rada najwyraźniej pomyliła dyskryminację ze spostrzegawczością, a swoją zbyt pochopnie wydaną decyzją ingeruje w wolność słowa.
KRRiT w piśmie datowanym na 29 kwietnia 2011 r. uznała, że poglądy Jana Kobylańskiego opublikowane na antenie Radia Maryja 13 marca br. "miały charakter nie tylko nierównego traktowania, ale były także dyskryminujące ze względu na narodowość". Rada wezwała także nadawcę Radia Maryja do "zaniechania działań polegających na emitowaniu audycji, które mogą zawierać treści dyskryminujące ze względu na narodowość". Opinię w sprawie rozgłośni na potrzeby Rady wydali dr Adam Bodnar i mgr Krzysztof Śmiszek z Zakładu Praw Człowieka na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Sprawa dotyczy audycji z 13 marca 2011 r., podczas której o. Benedykt Cisoń wyemitował nagranie rozmowy o. Jacka Cydzika z Janem Kobylańskim, prezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ). Kobylański wyraził wówczas pogląd, że "My nie jesteśmy przeciw nikomu. Ale my chcemy, żeby była u nas w Polsce demokracja. Niech będzie tylu przedstawicieli Polaków katolików, ile nas jest w Polsce, a nie taka parodia, że dzisiaj w rządzie czy w parlamencie Polaków prawdziwych nie ma nawet 30 procent. My od paru lat bez przerwy publikujemy i mówimy: muszą w Polsce rządzić Polacy, muszą rządzić w swojej Ojczyźnie, w swoim kraju. Jak długo będą rządy, które nie są polskie, to będzie gorzej i gorzej. My zawsze możemy tylko mówić, zbudźcie się i starajcie się iść w sposób demokratyczny do wyborów. Przygotujcie listy. Żadnych list partyjnych. Listy na Polaków, na Polaków, o których wy wiecie i znacie ich pochodzenie".
Decyzja KRRiT była odpowiedzią na skargę Rafała Maszkowskiego, który uznał, iż redakcja "posługuje się w propagandzie politycznej treściami dyskryminującymi ze względu na narodowość", i wskazał m.in. na łamanie zapisów art. 18 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji. Skarżący wniósł także, by KRRiT wydała decyzję nakazującą "zaniechanie przez nadawcę społecznego Radio Maryja działań polegających na łamaniu warunków koncesji poprzez nadawanie przekazów zawierających treści dyskryminujące ze względu na narodowość". W swoim piśmie Maszkowski zastrzegł, że w przypadku braku działań KRRiT "zostanie skierowana skarga na bezczynność organu". Skarżący jako obraźliwy wskazał także wyemitowany trzy dni później felieton red. Stanisława Michalkiewicza, który po powrocie z XVI zjazdu USOPAŁ mówił: "za sprawą "Gazety Wyborczej", która jak w wielu innych sprawach, również i w tej kieruje się pobudkami wypływającymi z solidarności rasowej, USOPAŁ, a w szczególności jego walne zebrania, mają w pewnych środowiskach reputację czegoś w rodzaju sabatu czarownic".
O stanowisku KRRiT na antenie Radia Maryja poinformował o. Tadeusz Rydzyk CSsR, dyrektor Radia, i pozostawił decyzję Rady bez komentarza. Wcześniej na falach rozgłośni tłumaczył, że w rozmowie z Janem Kobylańskim wyjaśnił, iż w jego wypowiedzi chodziło o 30 proc. Polaków myślących o Ojczyźnie, troszczących się o nią, a nie o przynależność narodową czy rasową. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" o. Tadeusz Rydzyk zaznaczył, iż decyzja KRRiT to próba zamykania ust i ograniczania wolności słowa, która wpisuje się w coraz bardziej wyraźną chęć usunięcia Radia Maryja z życia publicznego. Odnosząc się do krytyki słów Jana Kobylańskiego, zauważył, że jest on osobą często prezentowaną w złym świetle, gdyż upomina się i pyta o trudne sprawy, istotne dla Ojczyzny. - Pan Jan Kobylański spotyka się z wielką niechęcią niektórych środowisk tylko dlatego, że prezentuje niepopularne poglądy. Tymczasem on nie powiedział niczego, co godziłoby w dobre imię jakiegokolwiek narodu czy kogokolwiek dyskryminowało. Podczas spotkań wyraźnie mówił, że nie możemy występować przeciwko żadnemu narodowi, tylko przeciwko nieprawidłowościom - podkreślił. Jak zauważył o. Tadeusz Rydzyk, Jan Kobylański organizuje Polaków za granicą, jednoczy ich, a jego patriotyczna postawa to efekt gruntownego wychowania i doświadczenia życiowego, zdobytego m.in. w czasie pobytu w sześciu obozach koncentracyjnych. - Pytałem go, dlaczego tak kocha Polskę, bo przecież ta więź nie jest mu niezbędna do życia. Odpowiedział mi, że miłość do Ojczyzny wyniósł z domu rodzinnego i harcerstwa - wyjaśnił dyrektor Radia Maryja. Jak zauważył, gdy patrzy się na ostatnie wydarzenia, istotne wydaje się to, że dziś próbuje się podważać fakt więzienia Kobylańskiego w obozie w Auschwitz. - Widziałem numer obozowy wytatuowany na jego ręce, a niektórzy próbują zanegować ten fakt z życia pana Kobylańskiego. To jest działanie antypolskie, wpisujące się w proces dyskryminacji - dodał.
Także w ocenie Stanisława Michalkiewicza, w wypowiedzi Jana Kobylańskiego trudno doszukać się treści dyskryminujących. - Przyznam, że stanowisko KRRiT bardzo mnie zdumiało. Najwyraźniej pan przewodniczący i powołani "eksperci" pomylili dyskryminację ze spostrzegawczością. Nie przypuszczałem też, że tak poważna instytucja państwowa może takie głupstwa pisać na trzeźwo - zaznaczył Michalkiewicz. Jak zauważył, spostrzeżenie Kobylańskiego o nadmiernej reprezentacji we władzach krajowych osób pochodzenia innego niż polskie o korzeniach katolickich nikogo nie obraża. - Cała ta sprawa zaskoczyła mnie także z tego powodu, że znam pana Jana Dworaka jeszcze z lat 70., kiedy razem w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela walczyliśmy z tłumieniem wolności słowa przez komunistów. Rozumiem, że pan Dworak dzisiaj zmienił front i z uwagi na wspomnienie tamtych czasów jest mi z tego powodu przykro - dodał. Według Michalkiewicza, prezentowany przez Kobylańskiego pogląd ma swoje mocne uzasadnienie, a osoby, które nie podzielają jego zdania, mogą podjąć z nim polemikę. - Nawet gdyby tej wypowiedzi towarzyszyła intencja obrazy, to co z tego wynika? W takim wypadku osoby, które poczuły się urażone, mogą wytoczyć autorowi słów proces, ale co ma do tego KRRiT? - stwierdził Michalkiewicz. Jak zauważył, z pewnością tego rodzaju interwencje instytucji państwowych ingerują w wolność słowa.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-05-10
Autor: jc