Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Współczesny Wallenrod - pułkownik Kukliński

Treść

Bohater czy zdrajca? Aż trudno uwierzyć, iż po prawie dwudziestu latach, jakie upłynęły od czasu wyswobodzenia się naszej Ojczyzny spod okupacji sowieckiej, sprawa Kuklińskiego nadal budzi tyle emocji. I to w tym jednym jedynym przypadku: zasłużył na pomnik czy zdradził swój kraj. Zasłużył na miano bohatera, był patriotą, takie jest moje zdanie. Widzę go jako współczesnego Konrada Wallenroda. Oczywiście, wpisanego w inne realia, ale mechanizm działania i motywacja bardzo podobne. I tu, i u Mickiewicza bohater działa z pobudek stricte patriotycznych, z miłości do Ojczyzny, dla której gotów jest poświęcić życie. Film "Gry wojenne" Dariusza Jabłońskiego pokazuje powody, dla których takie miano przysługuje pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu. A propos: już jakiś czas temu miało nastąpić podniesienie rangi oficerskiej Kuklińskiemu do stopnia generała. I jakoś zapadła cisza wokół tej sprawy. Może do ostatecznego spolaryzowania stanowiska prezydenta Rzeczypospolitej prof. Lecha Kaczyńskiego w tej kwestii przyczyni się właśnie film i przyśpieszy wydanie ostatecznej decyzji. "Gry wojenne" to pełnometrażowy film dokumentalny pokazujący podwójne życie Ryszarda Kuklińskiego. Człowieka niezwykle cenionego przez swoich przełożonych oficera Ludowego Wojska Polskiego. Dla takich jak on drzwi kariery stały otworem, mógł mieć wszystko, co zechciał, oczywiście w granicach możliwości ówczesnego socrealu. Krótko mówiąc - należał do wybrańców, mógł sobie wygodnie żyć wraz z rodziną, doczekawszy się awansu, a potem wcale niezłej emerytury. Był człowiekiem wybitnym w fachu wojskowości, a przy tym mistrzowsko inteligentnym. Amerykańscy oficerowie CIA - jak pokazuje film - twierdzą jednogłośnie, iż w całej swojej karierze nie spotkali tak wybitnie inteligentnego szpiega. To mistrz, mówią. Ale mistrz Kukliński, zamiast wieść wraz z rodziną wygodne życie, wybrał dramatycznie niebezpieczną drogę. Najtrudniejszą, bo od chwili, kiedy podjął współpracę z wywiadem amerykańskim, narażał siebie, swoją żonę i dwóch synów na śmierć. I poniósł tego konsekwencje najboleśniejsze, śmierć najpierw jednego syna w tajemniczych okolicznościach, a wkrótce i drugiego. Do końca swego życia nie zaznał spokoju. Niebezpieczeństwo nie ustało nawet wtedy, kiedy zakończył współpracę i zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Pułkownik Kukliński jako nieoceniony dla CIA szpieg zafunkcjonował w 1972 roku, gdy wraz z innymi oficerami popłynął w służbowy rejs do Niemiec i Holandii. Korzystając z postoju w Niemczech, wysłał list do tamtejszej ambasady amerykańskiej o swojej decyzji przekazywania informacji. Nie myślał o CIA, lecz o najwyższych władzach armii amerykańskiej. Dopiero dużo później dowiedział się, że współpracuje z CIA. Taki był początek. Przekazywanie wiadomości - nieocenionych wręcz dla całego świata, jak się okazało - trwało do 1981 roku. Przez ten czas Amerykanie otrzymali od pułkownika Kuklińskiego około 40 tys. dokumentów, które fotografował specjalnym fotoaparatem umieszczonym w zapalniczce. To właśnie z tych dokumentów wynika, jak tragicznemu losowi Europy, ale i świata zapobiegł Kukliński. Wykorzystana w filmie i doskonale pomyślana animacja komputerowa dobitnie obrazuje, co mogło nas czekać w ramach tzw. zimnej wojny planowanej przez Sowietów. Po Polsce nie zostałby nawet ślad w tej III wojnie, tym razem nuklearnej. W 1981 roku, pod groźbą zdekonspirowania go przez polskie służby, został przerzucony wraz z rodziną do USA. Ten wątek w filmie opowiadany jest z kilku stron, przez współpracowników CIA, a także przez żonę. List, jaki napisał Kukliński, gdy zorientował się, że tylko godziny dzielą go od odkrycia przez jego zwierzchników, iż to on przesyła informacje dla Amerykanów, wybrzmiewa z ekranu przejmująco. Pułkownik pisze, iż przez te wszystkie lata współpracy nigdy o nic nie prosił, ale teraz pozostaje mu albo popełnić samobójstwo, albo dać się zaaresztować, co i tak grozi śmiercią, albo uciec wraz z rodziną. W filmie występują osoby, które były świadkami wydarzeń związanych z historią pułkownika Kuklińskiego. Przed kamerą wypowiadają się oficerowie CIA. Nie kryjąc wzruszenia, mówią o nim z najwyższym uznaniem, nie tylko jako o wybitnym specjaliście - agencie, ale i o człowieku. O Polaku - bohaterze, którego można nam tylko pozazdrościć. Niektórzy nawet nie powstrzymują łez. Reżyser dotarł także do Rosjan, w tym do marszałka Kulikowa, dowódcy Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. To z notatek w dzienniku jego adiutanta gen. Wiktora Anoszkina zawierających protokół rozmowy przeprowadzonej przez gen. Jaruzelskiego z marszałkiem Kulikowem w nocy z 8 na 9 grudnia 1981 roku dowiadujemy się, iż w tej właśnie rozmowie Jaruzelski prosił ZSRS o militarne wsparcie po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Oczywiście, nie mogło zabraknąć dowódców pułkownika Kuklińskiego, a więc gen. Jaruzelskiego, gen. Kiszczaka i innych. Naturalnie oskarżających Kuklińskiego o zdradę. Takie stanowisko tych panów nikogo nie dziwi, ale występ byłego prezydenta Lecha Wałęsy to już zupełne kuriozum. Na pytanie reżysera, dlaczego podczas swojej prezydentury Wałęsa nic nie zrobił dla oczyszczenia Kuklińskiego i zdjęcia z niego wyroku wydanego przez komunistyczne władze (najpierw, w 1984 r., kara śmierci, a potem złagodzono to na 25 lat więzienia, dopiero w 1997 r. sprawę umorzono), Wałęsa z głupia frant odpowiada, że nie mógł, bo wszędzie byli komuniści. Natomiast co do bohaterstwa Kuklińskiego wyraźnie widać, że coś kręci po swojemu, nie jest przekonany, w pewnych sprawach tak, w pewnych nie, ale - jak pointuje - "Kukliński i ja obaliliśmy komunizm". Oczywiście, Kukliński tylko w pewnym stopniu, zaś cała chwała - jak należy rozumieć - należy się Wałęsie, który ani nie zająknął się na temat roli Ojca Świętego Jana Pawła II w tymże obalaniu komunizmu. Kontrowersję może wzbudzić pojawienie się w filmie Jerzego Urbana, rzecznika prasowego rządu gen. Jaruzelskiego. Ja jednak uważam, iż dobrze się stało, bo Urban przecież także przyczynił się do dramatu Kuklińskiego. Otóż, kiedy w "Washington Post" ukazał się oszczerczy wobec Kuklińskiego artykuł, iż sprzedał się CIA za pieniądze, maczał w tym palce właśnie Urban. Jak powiada, władzom zależało wówczas na tym, aby skompromitować Kuklińskiego. Urban się tym zajął. A jak wiemy z dokumentów i słyszymy z wypowiedzi przedstawicieli CIA, była to ze strony Kuklińskiego współpraca ideowa. Jest jeszcze w tym znakomitym filmie - który wszyscy Polacy, a już zwłaszcza młodzież, powinni obejrzeć - ukazana trzecia strona życia pułkownika, a mianowicie rodzina. To bardzo piękne i wzruszające kadry. Mąż, żona wspierająca męża, synowie. Ale to już tylko przeszłość. Na ekranie zaś widzimy jedynie panią Joannę Kuklińską i słuchamy jej relacji. Reszta rodziny nie żyje. To ta tragiczna cena, jaką przyszło zapłacić za wybór między spokojnym i dostatnim życiem a służeniem Ojczyźnie. Właśnie tak: służeniem Ojczyźnie... Temida Stankiewicz-Podhorecka "Gry wojenne" - film dok., scen. i reż. Dariusz Jabłoński, zdj. Tomasz Michałowski, muz. Michał Lorenc. "Nasz Dziennik" 2008-12-13

Autor: wa