Wygramy - awansujemy
Treść
Jeśli polscy piłkarze ręczni pokonają dziś Czechów, awansują do półfinału rozgrywanych w Austrii mistrzostw Europy. Nasi będą faworytami, ale rywala nie lekceważą. - To nie jest zespół przypadkowy - mówi Mariusz Jurasik. Biało-Czerwoni są jednak zdeterminowani, są na fali wznoszącej i mierzą w pierwszy w historii medal ME. Marzy im się ten z najcenniejszego kruszcu, złoty.
Po niedzielnej wygranej z Hiszpanią i późniejszym niespodziewanym zwycięstwie Czech ze Słowenią podopieczni Bogdana Wenty znaleźli się w komfortowej sytuacji. Potrzebują jeszcze dwóch punktów, by zapewnić sobie awans do najlepszej czwórki turnieju. Mogą je wywalczyć dziś, mogą w czwartek w starciu przeciw Francji. Łatwiejszy do zrealizowania wydaje się termin wcześniejszy - wtorkowy. Trójkolorowi to bowiem ekipa naszpikowana gwiazdami, wielokrotnie chwalona przez Wentę, który określał ją mianem doskonałej. Kompletnej. Tymczasem Czesi uchodzili za outsidera grupy II. Troszkę się to zmieniło w niedzielę, gdy efektownie pokonali Słoweńców, prowadząc, i to wyraźnie, niemal przez całe spotkanie. Teraz nikt ich nie lekceważy, z drugiej strony nasz selekcjoner wielokrotnie wpajał swoim podopiecznym szacunek do każdego rywala, niezależnie od jego miejsca w światowej hierarchii. - Czesi w drugiej rundzie mistrzostw nie znaleźli się przypadkowo, to naprawdę dobry zespół - przekonuje Jurasik. Polacy są jednak w formie, na fali wznoszącej. Po lekkiej zadyszce i remisie ze Słowenią, przeciw Hiszpanii rozegrali doskonały mecz, najlepszy na mistrzostwach. Zaimponowali siłą ofensywną, mądrością, doskonałą realizacją taktycznych założeń i perfekcyjnym rozpracowaniem rywala. Wygrali zasłużenie, zdecydowanie, wykonując ogromny krok w stronę półfinału. Aby cel osiągnąć, potrzebują już tylko dwóch punktów. Obecnie mają ich na koncie pięć, tyle samo co Francja. Trzecia w grupie II Hiszpania zgromadziła ich o dwa mniej. Zgodnie z regulaminem turnieju przy identycznym dorobku punktowym o wyższym miejscu rozstrzygają wyniki bezpośrednich spotkań. To premiuje Polaków, którym do pełni szczęścia brakuje już tylko jednego zwycięstwa (nawet gdyby przegrali z Francją, a obaj bezpośredni konkurenci do końca rundy wygrywali wszystko, awansują nasi, a odpadną Hiszpanie, w rubryce "zyski" mający w takiej sytuacji tylko remis z Trójkolorowymi).
Biało-Czerwoni są zdeterminowani i pełni wiary. Wenta cały czas tonuje jednak nastroje i emocje, które wybuchły po niedzielnym triumfie. - Bądźmy szczerzy - co wygraliśmy, co zrobiliśmy na tych mistrzostwach? Jeszcze nic. Przed nami długa droga, dlatego musimy cały czas mocno stąpać po ziemi i nie zachłystywać się dotychczasowymi występami - mówi. Selekcjoner przyznaje jednocześnie, że sam jest pod wrażeniem poczynań swoich podopiecznych. - Każdy z nich ma na turnieju swój czas, nie ma zawodnika niepotrzebnego, nieważnego. Każdy otrzymuje swoje trzy, pięć czy dziesięć minut, które w końcowym rozrachunku mają ogromne znaczenie - tłumaczy.
W naszej drużynie panuje fantastyczna atmosfera. Każdy kolejny mecz ją dodatkowo scala i cementuje. Dzisiejszy może przynieść realizację celu, jakim jest awans do półfinału. Jeśli Polacy będą w takiej dyspozycji jak w niedzielę, nie powinni mieć większych problemów, ale sami cały czas zachowują pokorę - i dobrze, bo ona cechuje mistrzów.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-01-26 Nr 21
Autor: jc