Za mały wzrost, za duży spadek inwestycji
Treść
Po I kwartale mamy niewielki wzrost gospodarczy utrzymywany dzięki wciąż dużym zakupom na rynku krajowym i lekkiemu odbiciu w eksporcie - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Temu wzrostowi towarzyszą jednak głęboki spadek inwestycji oraz produkcji budowlanej i zapaść w sektorze usług pośrednictwa finansowego. Nasza gospodarka, zdaniem ekonomistów, stoi na rozdrożu - nie wiadomo, czy pójdzie w górę, czy też w dół.
PKB w I kwartale br. wzrósł realnie o 3 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Wzrost ten był niższy niż w IV kwartale 2009 r., gdy PKB podniósł się o 3,3 procent. PKB wyrównany sezonowo zwiększył się o 2,8 proc. rok do roku. Głównym czynnikiem napędzającym wzrost naszej gospodarki był popyt krajowy, który zwiększył się o 2,2 procent. W takim samym stopniu wzrosło też spożycie ogółem, a także spożycie indywidualne oraz zbiorowe.
Wartość dodana brutto zwiększyła się o 2,8 proc., przy czym w przemyśle wzrost wyniósł aż 11,2 proc., natomiast w budownictwie wystąpił spadek o 5,8 procent. Po raz pierwszy też doszło do spadku w sektorze usług rynkowych, co spowodowane było głębokim obniżeniem wartości dodanej w dziedzinie pośrednictwa finansowego. Nakłady inwestycyjne spadły o 12,4 procent.
- Ten wynik jest zgodny z oczekiwaniami rynku, aczkolwiek składa się na niego kilka niespodzianek zarówno in plus, jak i in minus - skomentował dane GUS prof. Stanisław Gomułka. - Główną niespodzianką in minus jest głęboki spadek nakładów inwestycyjnych, choć trzeba zaznaczyć, że mogła na to wpłynąć długa i surowa zima. Pozytywnie zaskakuje natomiast wzrost wydatków konsumpcyjnych o 2,2 proc., ale muszę zaznaczyć, że może to być związane ze wzmożonymi zakupami w marcu z racji Świąt Wielkanocnych przypadających na początek kwietnia. Oba te czynniki mają charakter sezonowy - zauważył. Należy też odnotować, iż po wielu miesiącach spadków nastąpiła silna odbudowa zapasów środków obrotowych w przedsiębiorstwach (towarów, surowców), co oznacza, że szykują się one do zwiększonej sprzedaży. Doszło też do odbudowy eksportu netto - zwraca uwagę były wiceminister finansów. Dane GUS za I kwartał nie przesądzają, jego zdaniem, co będzie dalej z gospodarką. - Spodziewam się, że w kolejnych kwartałach wyniki konsumpcji będą gorsze, inwestycji zaś - lepsze. Wyniki za I kwartał w powiązaniu z negatywnymi skutkami powodzi każą oczekiwać, że wzrost w tym roku będzie nie większy niż 3 proc. PKB, prawdopodobnie pomiędzy 2 a 3 proc. PKB - przewiduje prof. Gomułka.
Bardziej pesymistycznie ocenia dane GUS główny ekonomista SKOK Janusz Szewczak. - Wzrost PKB wyrównany sezonowo wyniósł tylko 2,8 proc., a to zdecydowanie za mało, aby mówić o przełamaniu kryzysu i zmniejszeniu bezrobocia. Pamiętajmy, że wielkość ta została obliczona w relacji do niskiej bazy - tj. wyników I kwartału 2009 r., gdy spadek wzrostu PKB był największy - ocenia Szewczak. - Olbrzymi spadek nakładów na inwestycje, pierwszy od wielu lat, to bardzo niepokojący sygnał, który w przyszłości zapowiada kłopoty - twierdzi. Drugim powodem do niepokoju jest głęboki spadek wartości dodanej w budownictwie. Nie można, jego zdaniem, tłumaczyć ich ciężką zimą, jest to raczej sygnał obniżającej się koniunktury, która może oznaczać powrót gospodarki do fazy spadków.
- Nadzieje niektórych ekonomistów, że odbudowa domów i usuwanie skutków powodzi może zdynamizować gospodarkę, są nieuzasadnione. Owszem, mogłoby tak być, gdyby powodzianie otrzymali dużą pomoc finansową i ułatwienia kredytowe, ale na to się nie zanosi, nawet z wyasygnowaniem obiecanych już środków rząd ma kłopoty. Odbudowa po powodzi potrwa wiele lat i będzie znacznym obciążeniem dla gospodarki - twierdzi główny ekonomista SKOK.
- Te dane są niejednoznaczne - ocenia Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". - Z jednej strony wzrost konsumpcji i PKB, z drugiej spadek inwestycji. Oznacza to, że w najbliższych kwartałach można się spodziewać spadku dynamiki wzrostu.
- Z danych GUS wyłania się obraz pewnej stabilizacji wzrostu na poziomie owych 3 proc. PKB, ale wynika z nich także, że trudno będzie przeskoczyć tę barierę 3 procent - uważa Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego. - Tymczasem bez osiągnięcia wzrostu na poziomie 5 proc. PKB czeka nas w ciągu kilku lat poważny kryzys finansów publicznych - ostrzega ekonomista.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-06-01
Autor: jc