Zagłosowali przeciwko własnej ustawie
Treść
Sejmowa Komisja Infrastruktury wydała negatywną rekomendację dla projektu nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przeciwko ustawie zagłosowali nie tylko SLD, PiS i PSL, ale także... jej autorzy z Platformy Obywatelskiej. O co w tym wszystkim chodzi? Jedno jest pewne - prezesi spółdzielni mieszkaniowych, którym ustawa była nie w smak, mogą spać spokojnie, czego nie można powiedzieć o szeregowych spółdzielcach.
- Prezydium komisji wprowadziło nas w błąd - twierdzi poseł Lidia Staroń z PO.
Projekt nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, przyznający uwłaszczonym spółdzielcom dodatkowe uprawnienia wynikające z ustawy o własności lokali, od początku wzbudzał ostry sprzeciw Krajowej Rady Spółdzielczej i Związków Rewizyjnych SM, jako że jego ostrze jest skierowane przeciwko wielkim spółdzielczym molochom rodem z PRL, które niewiele mają wspólnego z ideami spółdzielczości. Pod naciskiem zarzutów, jakoby nowa ustawa zawierała zapisy niekonstytucyjne, prowadziła automatycznie do zastąpienia spółdzielni wspólnotami mieszkaniowymi itd., Komisja Infrastruktury na poprzednim posiedzeniu zdecydowała się wystąpić o dodatkową opinię rządu, Biura Analiz Sejmowych oraz Komisji Ustawodawczej. Zapewne nic by się nie stało, gdyby opinie te spłynęły do komisji, zwłaszcza że pozytywnie o ustawie wypowiedzieli się wcześniej jedni z najlepszych w kraju specjalistów z dziedziny prawa spółdzielczego - prof. Krzysztof Pietrzykowski i prof. Małgorzata Wrzołek-Romańczuk.
Tymczasem marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna nakłonił Prezydium Sejmu do podjęcia uchwały, aby komisja zaczęła procedować natychmiast, bez czekania na dalsze opinie.
Na zwołanym w trybie nadzwyczajnym posiedzeniu padł wniosek SLD, który od początku jest zagorzałym przeciwnikiem ustawy, "o przyjęcie sprawozdania komisji bez dyskusji".
Sojusz Lewicy Demokratycznej oczywiście zagłosował przeciwko własnemu wnioskowi, a wsparły go w tym PSL, a także PiS, dla którego przyczynkiem do takiego głosowania stało się zachowanie marszałka Schetyny.
- Zgłaszane były do tej ustawy liczne wątpliwości. Wobec braku ekspertyz i bezprecedensowych działań marszałka Prawo i Sprawiedliwość zagłosowało przeciwko ustawie - powiedział "Naszemu Dziennikowi" wiceprzewodniczący Komisji Infrastruktury Andrzej Adamczyk z PiS. - To nie znaczy, że nie poprzemy tego projektu, gdy nadejdą pozytywne opinie - zastrzegł.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, posłów PiS obowiązywała w tym głosowaniu dyscyplina obecności i głosowania przeciwko projektowi. Podczas prac w podkomisji parlamentarzyści PiS wspierali rozwiązania proponowane w nowej ustawie, a większość wniosków tej partii zostało w projekcie uwzględnionych. Poseł Łukasz Zbonikowski z PiS, pracujący w podkomisji, jeszcze niedawno na łamach mediów chwalił współpracę PiS - PO w sprawie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.
Najciekawsze jest jednak to, że także ośmiu posłów PO zagłosowało przeciwko ustawie, w tym jej główna promotor Lidia Staroń.
- Prezydium komisji poinformowało nas, że głosowanie nad "wnioskiem o poparcie sprawozdania bez dyskusji" nie kończy procedowania nad ustawą i że będzie dalsza dyskusja nad projektem. A kiedy odrzuciliśmy ten wniosek, Prezydium i Biuro Analiz Sejmowych orzekły, że to oznacza negatywną rekomendację dla projektu ustawy, i takie stanowisko komisji pójdzie na drugie czytanie w Sejmie - relacjonuje Lidia Staroń. Posłowie Platformy rozważają złożenie w tej sprawie skargi do marszałka Sejmu.
Projekt nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych przyznaje spółdzielcom nowe uprawnienia i wzmacnia ich pozycję wobec władz spółdzielni, przywracając spółdzielczości mieszkaniowej autentycznie dobrowolny charakter. Zmiany te nie podobają się prezesom spółdzielni, Krajowej Radzie Spółdzielczej oraz Związkom Rewizyjnym SM, które rozpętały przeciwko projektowi kampanię.
- Prawdopodobnie projekt upadnie w Sejmie, ponieważ popiera go tylko PO i PJN - przewiduje poseł Zbonikowski.
- Boimy się, że skoro Platformie tak zależy na tej ustawie, to jest w niej coś, o czym nie wiemy i co może być groźne - tłumaczy Jerzy Polaczek z PiS. - Dlatego chcemy dodatkowych opinii - dodaje.
Kto zyska, kto straci
W obecnie obowiązującej ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych przyjęto, że do odrębnej własności lokali w spółdzielni mieszkaniowej nie mają zastosowania przepisy ustawy o własności lokali, o wspólnocie mieszkaniowej i zarządzie nieruchomością wspólną. Zarząd z mocy prawa wykonywany jest przez spółdzielnię. W rezultacie właściciel, który wyodrębnił swój lokal, nie posiada realnego wpływu na sposób oraz koszty zarządzania tym lokalem, nie mówiąc już o tym, że pozbawiony jest jakiegokolwiek wpływu na zarządzanie nieruchomością wspólną. Własność mieszkania staje się w tym kontekście prawem iluzorycznym.
- Rozwiązanie obecne jest nie tylko krzywdzące dla właściciela wyodrębnionego lokalu, ale także narusza, naszym zdaniem, konstytucyjne zasady ochrony własności i równości wobec prawa - twierdzą eksperci prof. Małgorzata Wrzołek-Romańczuk oraz prof. Krzysztof Pietrzykowski w opinii prawnej.
W świetle aktualnych przepisów dopiero gdy wszyscy właściciele w danej nieruchomości wyodrębnią własność, stosuje się do nich z mocy prawa przepisy ustawy o własności lokali, a więc mogą utworzyć wspólnotę mieszkaniową i wybrać sobie innego niż spółdzielnia zarządcę. Ten sam skutek daje uchwała podjęta przez właścicieli większością głosów, liczonych według wielkości udziałów w nieruchomości.
Jak już informowaliśmy, projekt nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, nad którym pracuje Komisja Infrastruktury, wprowadza w tej kwestii istotną zmianę, a mianowicie stwierdza, że z chwilą wyodrębnienia pierwszego lokalu w danej nieruchomości między właścicielem lokalu a spółdzielnią jako właścicielką pozostałych lokali zawiązuje się, z mocy prawa, wspólnota mieszkaniowa. To rozwiązanie pozwala właścicielowi mieszkania korzystać w pełni z prawa własności, tj. współdecydować o kontraktowanych usługach, wpływać na wysokość opłat, kontrolować sposób i koszty zarządzania nieruchomością wspólną. Jeśli właściciel wyodrębnionego lokalu pozostanie członkiem spółdzielni, jego wpływ na zarządzanie będzie podwójny, ponieważ będzie mógł kontrolować spółdzielnię i jako właściciel na podstawie ustawy o własności lokali, i jako spółdzielca na podstawie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. To wzmocni jego pozycję wobec władz spółdzielni, zwłaszcza dużych postsocjalistycznych molochów, które z ideą spółdzielczości mają niewiele wspólnego.
Kolejna zmiana dotyczy relacji pomiędzy członkostwem w spółdzielni a prawem do lokalu. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował obowiązującą do niedawna zasadę, że lokatorskie i własnościowe prawo do lokalu związane jest z członkostwem w spółdzielni - tzn. nie ma członkostwa, nie ma prawa do lokalu. Nowe przepisy wprowadzają w to miejsce odwróconą zasadę, a mianowicie związania członkostwa w spółdzielni z prawem do lokalu, tzn. nie ma prawa do lokalu, nie ma członkostwa. Ten zapis powinien wyeliminować ze spółdzielni "martwe dusze", tj. osoby, które nie mieszkają w zasobach spółdzielczych, a mimo to decydują o sprawach spółdzielni. Członkowie tacy bywają wykorzystywani przez zarządy spółdzielni do forsowania wygodnych dla nich decyzji.
Na koniec ustawa przewiduje uregulowanie stanu prawnego gruntów pod osiedlami spółdzielczymi - tam, gdzie zgłosi prawa właściciel, mają być zawarte umowy użytkowania wieczystego, gdy zaś właściciel się nie ujawni w ciągu roku, nastąpi zasiedzenie gruntu przez spółdzielnię.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-06-16
Autor: jc