Zarząd pyta o kontrakt z Lisem
Treść
Wszystkie imprezy organizowane przez telewizję publiczną we współpracy z innymi mediami będą poddane weryfikacji pod kątem zarówno efektywności ekonomicznej, jak i spełniania kryteriów obowiązujących w mediach publicznych. TVP chce w ten sposób uniknąć kompromitacji, do jakiej doszło w ubiegłym tygodniu, kiedy podczas transmisji na żywo "Róż Gali 2008" widzowie zostali zmuszeni do oglądania dwóch gejów odbierających "wyróżnienie" dla jakoby najpiękniejszej pary roku. Zarząd chce poznać także szczegóły kontraktu Tomasza Lisa. Po "Różach Gali 2008", imprezie wyemitowanej w TVP 2, podczas której piękną parą ogłoszeni zostali homoseksualiści Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski, Zarząd TVP chce dokonać oceny współpracy z innymi mediami przy organizacji podobnych widowisk telewizyjnych. - Problem jest szerszy niż tylko sprawa "Róż Gali", i w tym kierunku podążamy. Chodzi o to, czy TVP ma jakiś wpływ w procesie organizacyjnym i realizacyjnym tego typu imprez, czy też jest to wykorzystywanie telewizji publicznej do promowania linii programowej, polityki redakcyjnej innych mediów - powiedział nam Sławomir Siwek, członek Zarządu TVP. Wczoraj zarząd poprosił, by już na wtorkowym posiedzeniu biuro programów przedstawiło plany realizacji tego typu przedsięwzięć w 2009 roku i zdecydował, że widowiska te powinny zostać poddane weryfikacji, pod kątem poziomu, jaki prezentują. Oprócz tego Zarząd TVP wniósł o przedstawienie przez dyrekcję TVP 2, biuro reklamy oraz biuro finansów i restrukturyzacji rozliczenia kosztów udziału telewizji w imprezie "Róże Gali" na przestrzeni ostatnich pięciu lat oraz rozliczenia kosztów realizacji kontraktu z Tomaszem Lisem (dziennikarz ten po gali zaprosił gejowską parę do swojego programu w telewizyjnej "Dwójce"). Jak poinformował nas Sławomir Siwek, podczas wczorajszego posiedzenia zarządu TVP dyrektor TVP 2 potwierdził fakt, że "Gala" potraktowała redakcję instrumentalnie. Chodzi o to, że pismo początkowo nie nominowało pary gejowskiej, a kiedy to uczyniło, zapewniało, że para ta nie znajdzie się w gronie laureatów. Na końcu okazało się, że Raczek i Szczygielski wygrali w swego rodzaju internetowej dogrywce. - To potwierdza moją tezę, że tego rodzaju głosowania są obarczone "daleko idącym błędem". Widać, że była to wyraźna polityka redakcyjna pisma, by przeforsować konkretną nominowaną parę, a przy okazji wypromować swój tytuł - ocenił Sławomir Siwek. Podkreślił, że podjęte przez zarząd działania nie są ukierunkowane na jedną imprezę, ale mają na celu wyjaśnienie polityki współpracy z innymi mediami przy organizacji tego typu programów. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-11-28
Autor: wa