Zasypywanie podziałów według Komorowskiego
Treść
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ponownie powtórzył wczoraj, tym razem podczas spotkania ze studentami Politechniki Częstochowskiej, że nasz kraj potrzebuje prezydentury, która ograniczałaby podziały w społeczeństwie. Czy myślał o swojej ewentualnej prezydenturze? Zapewne tak, zwłaszcza że hasłem jego kampanii jest stwierdzenie: "Zgoda buduje". Niemal codziennie dostajemy jednak dowody na to, że za hasłem i słowami marszałka stoi zupełnie coś innego i na pewno nie jest to zgoda.
Kandydat Platformy Obywatelskiej w wyborach prezydenckich opowiadał wczoraj studentom Politechniki Częstochowskiej o wygasających stopniowo podziałach z czasów PRL, ale również o ostrych podziałach w społeczeństwie powstałych w ostatnich latach, m.in. w wyniku ostrej rywalizacji na scenie politycznej między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością. - Polska potrzebuje prezydentury, która będzie prezydenturą odbudowującą poczucie wspólnoty, ograniczającą podziały - mówił wykonujący obowiązki prezydent marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Według niego, budowaniu takiego porozumienia służyć ma np. Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Czy powołanie Rady, z której zdaniem prezydent w żaden sposób nie jest zobowiązany się liczyć, a sama RBN ma najwyraźniej za zadanie stworzyć jedynie pozory udziału opozycji w podejmowaniu ważnych dla kraju działań, ma być jedyną i to pozorną oznaką ograniczania podziałów w społeczeństwie? Inne czyny Komorowskiego w kampanii wyborczej wskazują bowiem na to, że rozprawianie o potrzebie zasypywania podziałów to tylko czcza gadanina. A chęć kontynuowania zapowiedzianego przez Radosława Sikorskiego podczas poprzedniej kampanii wyborczej "dorzynania watahy" jest tak silna, że ani marszałek, ani jego sztabowcy nie są w stanie nawet przypilnować, by kampania Komorowskiego miała jednolity przekaz i do opinii publicznej dostawały się jedynie bajeczki o "zasypywaniu podziałów". Podczas niedzielnej prezentacji komitetu honorowego Komorowskiego, w którego skład weszły osoby o znanych nazwiskach, z ust członków komitetu padły słowa, jakie - jeśli kandydat PO poważnie traktuje swoje opowiastki o potrzebie ograniczania podziałów - powinny spotkać się z jego natychmiastową i stanowczą reakcją. Jednak od słów wręcz podjudzających do konfliktu marszałek Sejmu wcale się nie odcinał. Rzecznik jego sztabu wyborczego Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że "nie możemy cenzurować wypowiedzi osób należących do komitetu honorowego, bo są to wielkie indywidualności i mają prawo ocenić sytuację". Na stronie internetowej marszałka Sejmu to wizerunek Władysława Bartoszewskiego ma zachęcać do zapoznania się z umieszczonym tam całym składem Komitetu poparcia kandydatury komorowskiego. A Bartoszewski ma już swoje "zasługi" dla zasypywania podziałów, chociażby przez użycie słowa "bydło" w stosunku do osób niepodzielających jego poglądów politycznych.
Podczas niedzielnej prezentacji komitetu honorowego Bartoszewski ponownie zabłysnął. Zdaje się w ramach "zjednywania społeczeństwa" przeciwstawiał Bronisława Komorowskiego, ojca pięciorga dzieci, Jarosławowi Kaczyńskiemu, określając prezesa Prawa i Sprawiedliwości mianem człowieka, który "ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, natomiast nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek i czyimkolwiek".
W poniedziałek w Radiu TOK FM Andrzej Stankiewicz, dziennikarz "Newsweeka", przytaczał słowa Bartoszewskiego, który w ocenie dziennikarza, opowiadał "rzeczy zupełnie niebywałe". - Jest taka nieoficjalna informacja, krążąca wśród dziennikarzy, pewna historia nigdzie niepodawana, ale ją opowiem, bo to, co ostatnio robi Bartoszewski, uwiarygodnia tę historię. On podobno, kiedy zadzwonił do niego jeden z dziennikarzy w dniu katastrofy, miał powiedzieć, że właściwie nic się nie stało - mówił Stankiewicz.
Stojący pod hasłem "Zgoda buduje" Bronisław Komorowski nie protestował też, kiedy w niedzielę do głosu doszedł reżyser Andrzej Wajda opowiadający, że te wybory to "nasza wojna domowa i walka o wszystko".
Wiarygodność opowieści Komorowskiego o chęci ograniczania podziałów w społeczeństwie pieczętuje dopuszczenie do udziału w kampanii kandydata na prezydenta PO Janusza Palikota, który dotychczas był trzymany w ukryciu. "Zasługi" lubelskiego posła dla zjednywania społeczeństwa są tak wielkie i oczywiste, że nawet nie trzeba ich przypominać.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-05-19
Autor: jc