Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Znikające obietnice Ewy Kopacz

Treść

Jeszcze w ubiegłym tygodniu Ministerstwo Zdrowia obiecywało 2,7 mld zł na program "Ratujemy polskie szpitale". Wczoraj podczas spotkania z samorządowcami resort pokazał jednak projekt, w którym po tej kwocie... zostały tylko trzy kropki. Wiceminister Marek Chaber nie chciał odpowiedzieć na pytania, ile pieniędzy dostaną samorządy na szpitale. Stwierdził, że być może kwota zostanie podana podczas dzisiejszej konferencji prasowej premiera i minister zdrowia. - Wszystko wskazuje na to, że do tej pory do porozumienia w tej kwestii nie doszła minister zdrowia Ewa Kopacz z ministrem finansów Jackiem Rostowskim - uważa poseł Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.

Program "Ratujemy polskie szpitale" powstał po tym, gdy prezydent Lech Kaczyński zawetował trzy sztandarowe z sześciu ustaw zdrowotnych rządu. To plan awaryjny, który mimo że nie zawiera już zapisu o obligatoryjnym przekształcaniu szpitali w spółki prawa handlowego, będzie do tego nakłaniał placówki publicznej służby zdrowia w zamian za pomoc finansową. Nie wiadomo jednak, o jakiej kwocie mowa, bo ta zmienia się z dnia na dzień, a wczoraj zniknęła - dosłownie.
Według planu, samorządy przymierzające się do komercjalizacji lecznic będą musiały przygotować dla nich program naprawczy. Po uzyskaniu akceptacji resortów zdrowia i finansów oraz Banku Gospodarki Krajowego samorząd będzie mógł przekształcić szpital w spółkę. Dostanie wsparcie z resortu, np. w postaci umorzenia części długu czy poręczenia kredytu.
Jeszcze kilka dni temu informowano, że w budżecie państwa zarezerwowano na ten cel 2,7 mld złotych. Wczoraj kierownictwo resortu zdrowia spotkało się z przedstawicielami samorządów i senatorami, aby zaprezentować im założenia programu. O kwocie jednak ślad w nim zaginął. - Nie wiemy, jakie środki rząd chce przeznaczyć na realizację programu, to miejsce jest w projekcie wykropkowane. Nie ma podanej kwoty. Być może coś się zmieniło. W każdym razie samorządowcy tej kwoty nie poznali. Ale kwota, o której mówiono wcześniej, czyli 2,7 mld zł, to i tak nie było dużo. Prawdopodobnie szczegóły zostaną podane dopiero dziś - powiedział nam po tym spotkaniu senator PiS Waldemar Jerzy Kraska. - Ponadto jest więcej niepokojących zapisów, jak np. ten mówiący, że realizację programu powierza się ministrowi do spraw rozwoju regionalnego, a nie ministrowi zdrowia, a także to, że w program wejdą tylko te samorządy, które zlikwidują publiczne ZOZ-y. Czyli placówki, które wcześniej zostały przekształcone, tej pomocy nie dostaną. To jest pomoc tylko w celu przekształcenia ZOZ w spółki. Na konferencji obecni byli starostowie, którzy poprzekształcali swoje szpitale i byli wręcz oburzeni tą nowelizacją - relacjonował senator Kraska.
W opinii dr. Marka Derkacza, specjalisty w dziedzinie ekonomiki i ochrony zdrowia, jest to zapis niesprawiedliwy, ponieważ istnieje wiele spółek, których właścicielami są samorządy, a którym wcześniej obiecywano pomoc. Celem szpitala działającego na zasadzie spółki jest wyjście na plus. Już teraz część dyrektorów szpitali szuka oszczędności i ogranicza obsady dyżurowe w szpitalach.
- W niektórych szpitalach jeden lekarz obstawia dwa oddziały, zredukowane są też obsady pielęgniarskie celem zmniejszenia kosztów. To zagraża niestety bezpieczeństwu pacjentów i na to nie powinno być zgody - komentuje dr Marek Derkacz. Tego samego zdania jest senator Waldemar Kraska. - Na konferencji głosy obecnych samorządowców, którzy już przekształcili placówki, były jednoznaczne - ich głównym dochodem są pieniądze brane od pacjentów. Spółka jest nastawiona przede wszystkim na zysk i nikt nie będzie do niej dokładał. A jeśli pacjent nie jest "dochodowy" i wymaga dużych inwestycji ze względu na jednostki chorobowe, to takiego pacjenta nikt nie będzie chciał leczyć, pacjent taki będzie "gorącym kartoflem" przerzucanym z miejsca na miejsce - przestrzega senator Kraska.
Niewiele dobrego o programie ma też do powiedzenia poseł Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia w rządzie PiS. - Nie ma podanej kwoty, a to jest podstawowe pytanie: czy jest ona tajna, czy może dalej niewynegocjowana z ministrem finansów? Była mowa o 2,7 mld zł, natomiast w sytuacji kryzysowej obawiam się, że ta kwota w ogóle nie wchodzi w grę. Jestem przekonany, że dziś usłyszymy kwotę niższą, tylko nie wiem o ile. Oby to nie była kwota bardzo mała, bo przecież 2,7 mld zł to nie była jakaś porażająca suma - mówi nam Piecha.
W jego opinii, inną niepokojącą kwestią jest fakt, że przekształcenia niby nie są obligatoryjne, ale każdy szpital (nawet już wcześniej przekształcony) będzie chciał skorzystać z pomocy finansowej. - Tyle tylko, że po raz pierwszy w polskim prawodawstwie zdarzy się coś takiego, że zamiast coś regulować, ponieważ własność szpitali to są kwestie ustrojowe, próbuje się to obejść jakimś programem, do którego wystarczy uchwała rządu. To jest nic innego jak uciekanie od odpowiedzialności za stanowione w Polsce prawo - podkreśla Bolesław Piecha.
O kwotę chcieliśmy wczoraj zapytać rzecznika z Ministerstwa Zdrowia, jednak był nieuchwytny.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-02-17

Autor: wa