Zwlekali, ale tylko troszkę
Treść
Nie będzie śledztwa w sprawie możliwości utrudniania przez kierownictwo kancelarii premiera kontroli NIK dotyczącej lotów VIP. Była drobna nieterminowość, ale brak tu znamion przestępstwa - uznała prokuratura.
Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w sierpniu po zawiadomieniu europosła PiS i dawnego prezesa Najwyższej Izby Kontroli Janusza Wojciechowskiego. W ciągu dwóch miesięcy prokuratura przeprowadziła czynności sprawdzające, m.in. skierowała pytania do NIK, czy nastąpiło utrudnianie kontroli ze strony kancelarii premiera.
- 19 października z NIK nadeszła odpowiedź, z której wynika, że była drobna nieterminowość w dostarczaniu Izbie żądanych do kontroli dokumentów, ale kancelaria premiera tłumaczyła, że kontrola była szeroka i dotyczyła lat 2005-2010, musiano sprawdzić 1500 lotów i dlatego zajęło to więcej czasu, ale wszystkie żądane dokumenty NIK otrzymała - wyjaśnia Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Dlatego prokurator przestępczego zamiaru po stronie urzędników kancelarii premiera nie stwierdził i odmówił wszczęcia śledztwa - dodał prokurator. Decyzja zapadła pod koniec zeszłego tygodnia.
- Jeżeli rzeczywiście nie było celowego utrudniania, ale niedbalstwo, to w sumie nawet lepiej, ponieważ nie chciałbym, aby dochodziło do sytuacji, żeby trzeba było przy pomocy prokuratury zmuszać organy państwowe do poddania się kontroli - komentuje decyzję prokuratury Wojciechowski. - Myślę, że to powinno być jednak ostrzeżenie dla kancelarii premiera, iż pewien rozgłos wokół tej sprawy nastąpił, i powinno to w przyszłości pomóc NIK w kontrolach. Choćby z takich profilaktycznych powodów należało zareagować złożeniem zawiadomienia - ocenia europoseł. Z jego informacji wynika, że po jego zawiadomieniu i po interwencji sejmowej Komisji Kontroli Państwowej sytuacja się zmieniała na korzyść kontrolerów.
- Niepotrzebnie w ogóle kancelaria doprowadziła do takiej sytuacji. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz - zaznacza Wojciechowski. - To jest jakiś kuriozalny fakt, żeby NIK musiała się skarżyć, że nie może normalnie przeprowadzić kontroli - wskazuje.
Wojciechowski mówi, że od decyzji prokuratury, która jest nieprawomocna, nie będzie się odwoływał, ponieważ nie ma takich uprawnień. Natomiast może się od niej odwołać Najwyższa Izba Kontroli. Jednak raczej nie należy się tego spodziewać. - NIK nikomu, w tym ministrowi Tomaszowi Arabskiemu [szefowi KPRM], niczego nie zarzuca - zapewniał kilka tygodni temu rzecznik Izby Paweł Biedziak.
Sprawa problemów z kontrolą ujrzała światło dzienne po medialnych publikacjach w lipcu. PiS zapowiedziało złożenie pozwu, a szef kancelarii Tomasz Arabski zapewniał, że KPRM nie utrudniała kontroli i oskarżył Izbę, że w trakcie kontroli naruszono przepisy, standardy i dobre obyczaje. Gdy Prawo i Sprawiedliwość złożyło w sierpniu zawiadomienie, komentował, że "PiS nadal prowadzi swoją kampanię wyborczą. Rozumiem, że złożyli zawiadomienie, które jest absurdalne".
Kontrola NIK polegająca na sprawdzaniu organizacji wyjazdów i zapewnienia bezpieczeństwa osobom zajmującym kierownicze stanowiska w państwie, które korzystały z wojskowego lotnictwa w latach 2005-2010, trwała od grudnia 2010 r. do czerwca 2011 roku. Kontrola objęła także MSZ, MSWiA, MON, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Wtorek, 25 października 2011, Nr 249 (4180)
Autor: au