Zwycięstwo frontu obrony agentów
Treść
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości poparli prezydencki projekt nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego. Projekt ten utrudnia otwarcie archiwów SB i ujawnienie nazwisk konfidentów tajnych służb cywilnych i wojskowych PRL. Skierowano go do dalszych prac w nadzwyczajnej komisji, jednak nie znaleźli się w niej autorzy nowej lustracji, zwolennicy otwarcia archiwów SB. Na otarcie łez władze PiS proponują projekt "ustawy deubekizacyjnej" - lecz ta regulacja to tylko namiastka zapowiadanych wcześniej lustracji i dekomunizacji. W dodatku, z przyczyn konstytucyjnych, niemożliwa do zrealizowania. - Prezydencki projekt zmian w ustawie lustracyjnej nie jest niczym nowym i hurtowo czerpie z obecnie obowiązującej nieefektywnej ustawy z 1997 r. - podkreślił w trakcie sejmowej debaty nad prezydenckim projektem nowelizacji ustawy lustracyjnej poseł Sebastian Karpiniuk (PO). Tak dobitna ocena projektu noweli ustawy przygotowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie powinna dziwić. Prezydencki projekt nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego w praktyce blokuje zmiany w lustracji osób publicznych i pełniących zawód zaufania publicznego. Zgodnie z założeniami projektu przygotowanego przez prezydenta, przywrócone zostałoby oświadczenie lustracyjne, które badałby nowy pion lustracyjny IPN w procedurze karnej. Propozycja prezydenta zakłada odejście od pojęcia osobowego źródła informacji (OZI), znacznie zmniejsza również liczbę osób objętych obowiązkiem lustracji. Według projektu prezydenta, współpracą ma być m.in. "działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy obowiązującej w czasie tego działania w związku z pełnioną funkcją, zajmowanym stanowiskiem, wykonywaną pracą lub pełnioną służbą" - ale tylko wtedy, jeśli przekazywane informacje "stwarzały zagrożenie dla wolności i praw człowieka i obywatela oraz dóbr osobistych innych osób". - PO będzie podczas prac w komisji zwracać uwagę na to, by w noweli uwzględnione zostały takie zasady, jak m.in. równość wszystkich osób w dostępie do akt - zapewniał poseł Karpiniuk. Jedną z głównych wad prezydenckiej nowelizacji jest to, że wstrzymuje ona ujawnienie i odtajnienie większości archiwów SB znajdujących się w zasobach IPN. Lustracja połączona z pełną jawnością obejmie bowiem - jeśli komisja sejmowa nie zmieni szkodliwych zapisów - jedynie niewielką grupę osób pełniących najwyższe stanowiska państwowe. W pozostałych przypadkach na werdykt sądów lustracyjnych społeczeństwo będzie musiało czekać latami. Zapisy noweli utrudnią również dostęp do akt SB. Wszystko wskazuje na to, że być może taka właśnie była intencja autorów nowelizacji. - Więcej szkody niż pożytku może spowodować założenie, że akta SB są niczym Biblia - mówił szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło, przedstawiając wczoraj w Sejmie prezydencki projekt zmian w ustawie lustracyjnej. Minister Szczygło wyjaśniał, że powodem złożenia projektu jest sprzeciw Lecha Kaczyńskiego wobec nadania aktom służb PRL "walorów prawdziwości" oraz sprzeciw wobec tego, by "akta bez weryfikacji mogły mieć wpływ na karierę zawodową wielu osób". - Uważam pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego za wielkiego polityka, męża stanu, ale w sprawie lustracji jestem innego zdania niż on - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Stanisław Pięta (PiS), jeden ze współautorów nowej ustawy lustracyjnej, blokowanej teraz prezydencką nowelizacją. A jednak posłowie PiS, poinstruowani wcześniej przez posła Marka Kuchcińskiego, przewodniczącego klubu parlamentarnego tej partii, zdecydowanie poparli projekt prezydenckiej nowelizacji. I choć wielu z nich - najczęściej w nieoficjalnych rozmowach - opowiadało się za ujawnieniem archiwów SB, w ostrych słowach krytykując prezydencką propozycję, na sali plenarnej Sejmu już zabrakło im odwagi. - PiS popiera prezydencki projekt zmian w ustawie lustracyjnej, która ma wejść w życie w marcu tego roku - oświadczył poseł Karol Karski (PiS) podczas sejmowej debaty. Komisja pod kontrolą Prezydencki projekt nowelizacji trafi teraz do dalszych prac w sejmowej komisji, w której zabrakło miejsca dla parlamentarzystów, twórców nowej, otwierającej akta SB ustawy, opowiadających się za powszechną jawnością: Arkadiusza Mularczyka, Zbigniewa Girzyńskiego czy Stanisława Pięty. Jak uważają ich koledzy z komisji wcześniej przygotowującej nową ustawę lustracyjną, stało się tak, by nikt nie próbował zmieniać w sposób istotny prezydenckich zapisów. Tym bardziej że blokujące lustrację projekty prezydenta Lecha Kaczyńskiego cieszą się uznaniem nie tylko posłów PiS, lecz również postkomunistów. - Tam, gdzie prezydent wyszedł naprzeciw postulatom SLD, klub ten będzie popierał jego projekt zmian w ustawie lustracyjnej; tam, gdzie projekt wprowadza IPN do lustracji, klub będzie przeciw - oświadczył poseł Ryszard Kalisz (SLD). Kalisz podziękował prezydentowi, że swym projektem "częściowo wsłuchał się" w to, co mówił SLD, krytykując przyjętą w październiku 2006 r. ustawę lustracyjną jako niekonstytucyjną. Postkomuniści z uznaniem przyjęli prezydencki projekt m.in. dlatego, by przy badaniu, czy ktoś był agentem PRL, powrócić do procedur karnych i zasady "kłamstwa lustracyjnego". W praktyce oznacza to zaś przewlekłe, wieloletnie procesy sądowe. "Deubekizację" można między bajki włożyć By zatrzeć negatywne wrażenie spowodowane blokowaniem ustawy lustracyjnej i niezłożeniem do dziś ustawy dekomunizacyjnej, PiS zapowiada projekt ustawy "deubekizacyjnej". Jak jednak zastrzegał premier Jarosław Kaczyński, to tylko projekt i nie wiadomo, kiedy cała ustawa będzie gotowa. Trudno też się spodziewać, by weszła w życie - zgodnie z Konstytucją nie można bowiem odebrać tzw. przywilejów nabytych, a to oznacza, że bez zmian w Konstytucji funkcjonariuszy SB pozbawić przywilejów będzie niezwykle trudno. Na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej nie zabrakło jednak licznych deklaracji i zapewnień. - Chcemy doprowadzić także do tego, by polski aparat został ostatecznie oczyszczony z ludzi, którzy funkcjonowali w dawnej służbie bezpieczeństwa i służbach pokrewnych - powiedział Jarosław Kaczyński. Obniżenie emerytur dla byłych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa PRL do minimalnego poziomu, obowiązek złożenia nowej przysięgi na wierność państwu przez osoby pełniące funkcje publiczne, które nie zrobiły tego po 1990 r. - to niektóre propozycje, jakie chce wprowadzić PiS. Występując w Radiu Maryja (pełny tekst rozmowy zamieszczamy na s. 6), premier wskazał, że główny sens projektu ustawy, który ma zostać złożony w Sejmie, "to przede wszystkim ujęta w ramy prawne ocena SB jako organizacji przestępczej i zbrodniczej i odebranie wszelkich przywilejów, które do dziś trwają". Jednak takie zapewnienia działacze PiS składali już w kampanii wyborczej, a efektów do dziś nie widać: blokowana jest nowa lustracja, nie ma ustawy dekomunizacyjnej, przez ponad rok nie zakończono prac nad ustawą pozwalającą na odebranie nieuzasadnionych przywilejów emerytalnych osobom oskarżonym o popełnienie zbrodni komunistycznej. Wojciech Wybranowski Współpraca Maciej Marosz "Nasz Dziennik" 2007-01-12
Autor: wa