Zwycięzcą będzie i tak tylko rząd
Treść
Z Krzysztofem Bukielem, przewodniczącym Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, rozmawia Izabela Borańska OZZL będzie dalej uczestniczył w debatach "białego szczytu" czy się z nich wycofa? - Na razie uczestniczymy. Powiedzieliśmy, że "biały szczyt" nie jest tak prowadzony, jak powinien i że nie ma to głębszego sensu. Ale chcemy zobaczyć, czy z tej naszej krytyki coś wyniknie. Wiemy, że gdybyśmy wyszli teraz i wycofali się z uczestnictwa, to powiedziano by nam, że nie daliśmy szansy, że za szybko zrezygnowaliśmy i tak dalej... Myśli Pan, że te uwagi i spostrzeżenia wystosowane przez zespoły będą rzeczywiście brane pod uwagę podczas prac Sejmu nad ustawami? - Te opinie są tak rozstrzelone, że rządzący zawsze będą mogli któreś dopasować do swoich poglądów i powiedzieć, że tamci nie popierali, ale ci popierają takie i takie rozwiązania. Uważam, że w tej sprawie zwycięzcami będą tylko ci, którzy rozdają karty, czyli rządzący. Chyba, że byłby jakiś jeden popierany wbrew rządowi przez wszystkie organizacje pogląd. I jest taki tylko jeden - wszyscy zgadzają się z tym, że powinno być więcej pieniędzy ze środków publicznych. Ale na tym jednym zgoda się kończy. Potem jest już różnie. Ale na spotkaniach poszczególnych zespołów rzeczywiście omawiane są szczegóły różnych rozwiązań prawnych... - Szczegóły są omawiane, ale ja nie wiem, czy one prowadzą do jakiegoś celu. Ja tych celów nie widzę, bo w ramach szczytu nie odpowiedziano na fundamentalne pytania, które by te cele wyznaczały. Na przykład bardzo ważna byłaby odpowiedź na pytanie: czy system opieki zdrowotnej ma być systemem wydolnym, to znaczy takim, że jak człowiek zachoruje, to jest leczony - niezawodnie i o czasie, czy może ma być to taki system jak dzisiaj, że jak człowiek zachoruje, to ustawiany jest do kolejki na badanie lub potrzebny zabieg, chyba, że ma szczęście, bo akurat limity nie są wyczerpane i wtedy może liczyć na leczenie. Chociaż nikt ze strony rządzącej nie chce się do tego przyznać, to - moim zdaniem - oni uważają, że system opieki zdrowotnej może i powinien funkcjonować jak dotychczas. Jak Pan ocenia projekty ustaw przedstawione przez minister Ewę Kopacz? - My uważamy, że to, co przedstawia rząd, to jest stanie w rozkroku miedzy socjalistyczną a rynkową służbą zdrowia. Te ustawy na pewno są niedopracowane. Przyczyn jest kilka. Jedną z nich jest to, że ich treść rzeczywiście jest zlepkiem fragmentów różnych dotychczasowych ustaw, ale nie to jest w nich najgorsze. Najgorsze jest, że brakuje w nich spójnej koncepcji, do czego tak naprawdę rządzący chcą dojść. Na przykład: pisze się w jednej ustawie o wielu prawach pacjenta, co sugerowałoby, że system opieki zdrowotnej jest nakierowany na chorego. Z drugiej jednak strony nie wspomina się nic o podstawowym jego prawie - do niezawodnego uzyskania leczenia w określonym czasie. Podobnie jest z innymi ustawami. Nie przewidziano też debaty na temat koszyka świadczeń medycznych... - Taki koszyk będzie musiał zawierać, obok świadczeń bezpłatnych, także świadczenia częściowo odpłatne. Trzeba zatem jasno powiedzieć, jakie będą kryteria kwalifikowania świadczeń do grupy bezpłatnych i tych dostępnych za częściową odpłatnością. Innymi słowy: co musi być bezwzględnie bezpłatne (np. leczenie ratujące życie), a za co można, czy nawet należy, dopłacać. 5 marca ma być pierwsze podsumowanie prac "białego szczytu". Jaka będzie ocena OZZL? - Myślę, że to podsumowanie będzie oznaczało prawdziwą zgodę wszystkich uczestników (poza przedstawicielami rządu) w jednej tylko kwestii: że nakłady publiczne na opiekę zdrowotną powinny być zwiększone. Poza tym może być zgoda w kilku innych kwestiach, ale na poziomie haseł np. na dobrowolne dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne lub na to, żeby pacjent był podmiotem systemu, ale tak naprawdę każdy uczestnik "szczytu" może rozumieć co innego przez to hasło. Krótko mówiąc - dowiemy się tego, co już teraz jest wiadome, że są różne zdania i opinie. Nie sądzę, żeby z tego wyniknęły jakieś wnioski. Myśli Pan, że minister Kopacz uda się zreformować służbę zdrowia w ciągu dwóch lat? - Myślę, że to byłoby możliwe, ale nie widzę prawdziwej determinacji do tego ze strony rządu. Co prawda minister stale powtarza, że zreformuje służbę zdrowia i przedstawia się jako osoba zdecydowana, ale jednocześnie z góry zrezygnowała z najważniejszych narzędzi tej reformy. Moim zdaniem, tym najważniejszym narzędziem jest zbilansowanie nakładów z wydatkami. A tutaj widać brak zdecydowania pani minister Kopacz i pana premiera. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-02-19
Autor: wa